piątek, 22 maja 2015

Rozdział VII - Pomagamy Daszełowi (III/III)

- Sta... - zaczęła dziewczynka ale zaraz cofnęła się i nieco zbladła. - Dashie? Jeju co oni ci zrobili... Wyglądasz gorzej od Mangle.
Dziecko podeszło do psa i pogłaskało go po wielkim łbie. Robiąc to trafiło na wielkie zadrapanie które wykonała mu Lily. Nagle usłyszeliśmy kroki dorosłego człowieka. Bonnie, Freddy, Chica i Foxy uciekli do Parts/Service, ale Dashie zaplątał się we własny ednoszkielet.Kiedy się odplątał było za późno. Człowiek patrzył na animatrona. Pies zdenerwowany uniósł się i ryknął na mężczyznę. Efektem był... zawał. Pies zamknął drzwi do Parts/Service kiedy tam wszedł, a ja niewinnie dołączyłam do Lily w Kid's Cove. Dalej dzień minął normalnie. 12 AM. Szłam korytarzem i tu nagle... DASHIE!
- Ej Star! Obiecałaś! - powiedział pies z miną fochniętego dziecka.
Warknęłam.
- Niech ci będzie... - westchnęłam i wskoczyłam w kupę prezentów która stała obok wejścia do pizzerii. Drzazgi i stare pudła nie pomagały. Do sterty pudeł podszedł Toy Dashie wraz z Toy Freddy'm i Lily. Chyba zarywał do sójki, ale Toy Freddy nie dał po sobie poznać że w chwili obecnej rozszarpałby go na części.
- Cóż... Raz się żyje - szepnęłam i rzuciłam się na nowego. Wszystko odbyło się tak szybko, że pies nie zdążył nawet się zorientować że... brakuje mu na ręce sporej ilości sierści. Wyplułam sztuczne włosy. Włożyłam cicho do szuflady w Parts/Service i uciekłam.
***
AAAAAHAHAHAHA DRĘCZYŁAM WAS!
Wszystkiego najlepszego Tucim!
Nie długo nowe animatrony...

2 komentarze:

  1. Straciłam nadzieję... Ale jest!

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękóweczka ^^
    I za życzonka, i za rozdział. Tylko czo tak krótko?

    OdpowiedzUsuń