czwartek, 9 kwietnia 2015

Rozdział IV - Z buta wjeżdżam! (nie no boski tytuł xd I/II)

Puściłam psa.
- Każdemu to już powiedziałeś?
- Tak... nie mogłem ciebie znaleźć - westchnął Dashie - Star! Jeśli ja znów stracę nad sobą kontrolę i kogoś zabiję!? Na przykład dziecko! - krzyknął pies przerażony.
- To ja stracę nad sobą i zabije ciebie! - fuknęłam na psa.
Cofnął uszy i wyszedł bo wybiła 6 AM. Wszyscy wrócili na swoje miejsca. Dzisiaj miało być przyjęcie czy coś. Urodziny? Impreza? W każdym razie każdy zebrał się w korytarzu. Nasz kochany Dashie pilnował wszystkich. Parę dzieci kręciło się koło niego. Wyglądałam z dziurki od klucza. Rodzice rozmawiali ze sobą, a nastolatkowie pykali w telefony. Jakiś chłopiec podszedł do Dashiego. Wtedy pies zaczął natarczywie ziewać. Miałam złe przeczucia.
- Ej Star, co jest? - powiedział Bonnie i podszedł do mnie.
- Chyba Dashie znów coś zrobi.
Oczy psa znów stały się czarne. Ponownie ziewnął, a ja nie wytrzymałam cofnęłam się i wzięłam rozbieg. Drzwi się wyważyły (Z BUTA WJEŻDŻAM!) i w ostatniej chwili odepchnęłam dziecko od psa. I to ja padłam ofiarą furii potwora. Wbił swoje ostre zęby w mój kostium i poważnie uszkodził egzoszkielet. Wydałam z siebie cichy jęk, a każdy wpatrywał się w mnie. Strażnicy byli przestraszeni i zdziwieni że ja, tak stary animatronik potrafię jeszcze ruszać się albo mieć siłę do wyważenia drzwi. Dziecko wstało powoli. Dashie odzyskał kontrolę nad sobą. Patrząc na to co zrobił delikatnie otworzył swoje szczęki i wrócił do pozycji stojącej. Na podłogę spadła łza. On nie chciał. W każdym razie to był ostatni dzień w którym był strażnikiem... Wpakowali go do miejsca na części zamienne. Potem coś pogadali między sobą i postanowili że mnie też schowają. Ale nie wiedziałam jaki mieli plan. Parę dni później wyłączyli mnie. Gdy się obudziłam bo nie mogłam poznać samej siebie.

5 komentarzy: