środa, 19 sierpnia 2015

Skłirl, robta co chceta D:

Blog idzie do Squirrle i Chris.
Czemu? Bo ja już tak FNaF'a nie lubię.
Wena na opka o animatronach mi spadła.
I PISZEM KSIĄŻKĘ I MAM STADO I CAŁY DZIEŃ PRZEPIRADUJĘ NA RP O KOTACH WIĘC WYSIADKA WENY D:
Nie zabijcie mnie za to <3
A imię dla Squirrle to Kinma .
Tak, ja nie żartuję.
Bej :3
~Star dała w morde Dashełowi a ten ze złości usunął jej bloga :>

LBA - Odpowiedzi Chris OuO

Cze. Tutaj Chris/Daniel jak kto woli xD Dostaliśmy nominację od Bikbiacza z bloga WYOBRAŹNIA WILKA  *nioch,nioch,nioch,nioch,nioch,nioch .. nie pytajcie*

1. Jakim stworzeniem nadnaturalnym chciałabyś być? (Jeżeli w ogóle byś chciała xD)
Emmm .... euu .... eee .... no ...hm .... jednorożcem OuO chyba ... animagiem :3 Zmieniający się w coś fajnego OuO
2. Ulubiona gra komputerowa?
Hmnmnmnmnm .... wydaje, mi się że nie mam ulubionej, są tylko "gry fajne" x3.
3. Jaką masz pogodę za oknem? Ja się piekę jak salceson na grillu (wtf)
Tak samo jak u Szadeła [czyt. Squi] była burza logiczne skoro mieszkamy pod tym samym dachem ._. więc jest chłodnafo OuO
 4. Twój ulubiony kolor?

W tym obrazku są zawarte wszystkie moje ulubione kolory XD [Czarny, Turkusowy i Limonkowy chociaż ta łodyga za bardzo limonkowa nie jest.... ;-;]
 no i limonka jest :3
5. Herbatka z cebulą czy pasztet z konopi? <.> 
Oddalam to pytanie.
69. Lubisz FNaF? OuO
Sama jesteś 69, myślisz że nie zauważyłam? .-. XD
Nie, nienawidzę go jest okropny i w ogóle nic w nim nie rozumiem. Ale nie, serio - ja nie lubię fnafa ... ja go lofciam  OuO

7. Ulubione jedzenie? emm... potrawa? ._.
Naleśnioly ( ͡° ͜ʖ ͡°)

To tyle. Wciąż czekam na "odwieszenie" więc nie będę pisać ;________________; Muszę mieć całkowitą pewność że SŁ jest aktywne ;-;
~ Chris || Lukeł

LBA + konkurs na imię ;)

UWAGAŚKA!
Tu Squi. *Pandoraa xd*
Ogłaszam konkurs na imię dla Squi.
Piszcie w komentarzach swoje propozycje.
Wygrany dostanie ode mnie moje uznanie xDD jestem biedna, nie mam nagrody ;-;
Dlaczego nagle postanowiłam zmienić jej imię?
No cóż - Squirrle the Squirrel źle brzmi.
Wjewiór de wjewiórka.
Nie bałdzo.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Zanim przejdziemy do opowiadania- ----- LBA >u<
Zostaliśmy nominowani przez Bigbacza, a raczej przez jego blog wyobrazniawilka.blogspot.se
Dys ys maj odpowiedzi
Weri gut inglisz 



1. Jakim stworzeniem nadnaturalnym chciałabyś być? (Jeżeli w ogóle byś chciała xD)
Hmmm.. Naprawdę trudno wybrać xD Chyba chciałabym być... czarodziejem. A konkretniej animagiem OuX Zmieniającym się w sokołoła <33333333 Kocham sokołoły
2. Ulubiona gra komputerowa?
Rajciu, mam tyle ulubionych gier ;0; aż trudno wybrać. Gdybym miała wymieniać, lista byłaby długa jak papier tojletowy.
To the moon
The Last of As
Wolf Among Us
Beyond Two Souls
Among The Sleep
The Path
Tego jest naprawdę wiele ;-;
NAPRAWDĘ.

3. Jaką masz pogodę za oknem? Ja się piekę jak salceson na grillu (wtf)
*paczy się przez okno*
Kilka dni temu było ogromna burza, więc nie mam takiego grilla.
Drzewa się połamały i jebało pjorunami przez całą noc OuX
 4. Twój ulubiony kolor?
                                               
Czerwony XDDD fioletowy gupie gupki <3

5. Herbatka z cebulą czy pasztet z konopi? <.> 
Wybieram fałsz.
69. Lubisz FNaF? OuO
Nie, a jestem na tym blogu dla szpanu ^^ tak lubię fnaf xD
7. Ulubione jedzenie? emm... potrawa? ._.
Szpageti bolones.
OMNOMNOMNOMNOMN *padaczka kupkuf smakowych*



I jeszcze jedna sprawa.
Niedługo wyjdzie 4 opo od Sqłi.
I od teraz nie będzie tytułowane jako Squirrle tylko nowym imieniem.
Jednak opka wciąż bd pod etykietą Squirrle.

czwartek, 16 lipca 2015

Ekhem...

Aktywność spadła przerażająco.
Przepraszam. Przepraszam was bardzo...
Jutro zabieram się z opo, które planowałam od tygodni...
No wiecie, piszę książkę, czytam książkę, gram w SPORE.
Dużo tego.
A teraz smutecgi
Jeremy będzie dopiero w sierpniu albo później.
Squirrle i Chris ruszcie się, jak ja się ruszę bo to nie ma najmniejszego sensu.
A teraz...
TAMTARATAM!

KONKURS NA OSTATNIE DWA MIEJSCA NA SL R-O-Z-P-O-C-Z-Ę-T-Y! (JEEEE)

Pa mugole.
~Lord Voldemort (STAREŁ :[  )

poniedziałek, 29 czerwca 2015

Squirrle cz.3

Pamiętam jeszcze, jak udało mi się wdrapać na sufit. Sama nie wiem jak to zrobiłam - długie i ostre szpony pozwalały mi sie widocznie uczepiać ścian. Obróciłam głowę o 360 stopni. Pasek na szyi, nie pozwalający mi wcześniej wykonać tej czynności, pod wpływem brudu i kurzu, pękł. Sama nie wiem po co go dali - widocznie po to aby animatron nie obluzował sobie głowy. Było to bez sensu, a kiedy mogłam obrócić głowę niczym kameleon, wywołałam szok u postaci na dole.
Za dużo twarzy dookoła. Animatrony krzyczały przed siebie, ich rysy mieszały się, wywołując zwarcia w moim programie. Złoty miś umknął z mojego pola widzenia. Do oczu zaczęły mi napływać sztuczne łzy, po chwili z niezmierną szybkością,  zawróciłam umykając w głąb ciemnego korytarza.
Gnałam po suficie tak szybko, że animatronikowe oko nie było w stanie wykryć ruchu. Nie byłam w stanie się nigdzie schować - rozglądałam się na próżno, jednak ciemny korytarz był opustoszały, w powietrzu unosił się zapach stęchlizny, ściany były pokryte nienaturalnym śluzem. Musiałam znajdować się w starej części budynku.
 Trafiłam kilka razy na drzwi, jednak nie byłam w stanie ich otworzyć. Zablokowane, lub zakluczone, nie reagowały na drapanie metalowych szponów. Zdałam sobie sprawę, że grupa animatroników, nadal podąża za mną. Chcąc się przed nimi schować, zaczęłam brutalnie odrapywać drzwi z farby. Jednak te nie dawały za wygraną. Żarówki w moich oczach oświetliły ciemny korytarz, a ja wykryłam błysk metalu.
Wentylacja.
Szybko wcisnęłam się przez wąskie przejście. Otoczyły mnie cztery ciasne ściany blokując dopływ powietrza, jednak ono nie było mi potrzebne. Skryta w cieniu  wentylacji nasłuchiwałam, jak metalowe stopy animatroników wybijały głuche rytmy przy poruszaniu się.
- Hej, gdzie jesteś!? Nie zrobimy ci krzywdy! - usłyszałam czyiś głos.
- Ona się was nie boi - do mych sztucznych zmysłów doszedł znany głos z nutą dezaprobaty. - To wy powinniście się jej bać.
Ogarnęła mnie gwałtowna złość. Co prawda nie miałam wgranych plików symulujących agresję, jednak mieszając inne uczucia byłam w stanie ją uzyskać.
- Jest niebezpieczna? - niknący z daleka głos pobrzmiewał wahaniem.
- Mało powiedziane - burknął Fredbear. - To ona  właśnie mnie tak rozdrapała, że przenieśli mój transport do pizzerii, o kolejne 2 miesiące.
Szuranie metalowych stóp ucichło. Puste ściany korytarza, przeniosły do mojej wentylacji, głuche westchnienie jednego z animatronów.
- Myślisz, że pracownicy o niej wiedzą?
- Wątpię. Jedynie poprzedni właściciel, zgodził się na przetransportowanie animatroników z fabryki do jego  lokacji, jednak zanim zostały one naprawione, lokacja się zmieniła. Następny właściciel, te które odnalazł, oddał na złom, jednak jestem pewien, że w obecnej lokacji możliwe jest to, że znajdziemy to inne animatrony.
- Nie zgadzam się na ich szukanie, Dashie - odparł  stanowczo kobiecy głos. Nie miałam zamiaru słuchać dalej ich rozmowy. Wycofałam się w cień wentylacji, podążając korytarzem metalowych ścian.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Przepraszam, że takie krótkie, ale ostatnio nie miałam czasu ;(
Miałam jeszcze dać zdj obrazka Dashiego ( ͡° ͜ʖ ͡°)  ale zgubiłam go xD
Kiedyś go znajdę xD

sobota, 20 czerwca 2015

Christine cz. 2

Cofnęłam się gwałtownie do tyłu. Stałam, przed zdziwioną szarą lisicą. Fioletowe oczy, rozszerzyła to maksymalnych, rozmiarów, wpatrując się we mnie, ze zdziwieniem. Miała na sobie pomarańczową sukienkę oraz długi, puszysty ogonek. Pod jej mechanicznym okiem, czaiły się trzy, świecące gwiazdki.
Zaskrzypiałam cicho, co oznaczało cichy jęk.Dawno, nie widziałam na oczy, innego ... kogoś, takiego samego jak, ja więc, bałam się odezwać. Lisica chyba też  nie miała ochoty, zaczynać rozmowy.
Staliśmy, tak przez dłuższą, chwili wpatrując się w siebie, aż w końcu odważyłam się wydobyć jakiś odgłos z metalowych rurek, w moim ciele.
- Um ... Cz-e-e-eść ... - zajęczałam, idealnie dla dawno nie używanego robota. 
- Ehm... - szara samica, potrząsnęła głową - Hej. Mam na imię Star.
Pomachała mi ręką, niczym do dziecka w ramach, zabawienia go, po czym, zdołała się do mnie uśmiechnąć.
- Ja-a .. n-nie .. w-w-iem ...- mruknęłam, po czym gwałtownie, upadłam na ziemię.  - C-Chyba ... 
Próbowałam coś powiedzieć jednakże dawno nie używane "sztuczne struny głosowe" zawiesiły się wraz z całym moim ciałem.
********
Ok ... OSTATNI, OSTATECZNY,NAJBARDZIEJ OSTATECZNY RAZ robię krótkie opo ;w; Później, będzie lepiej obiecuje x3 
Ale weny nie mam no ;w; Ja na poważnie zrobię, długie opo :c chciałabyś ... 


czwartek, 18 czerwca 2015

STAR MORDERCZYNI ;-; (Nudy źle na mnie działają...)

PRZPERASZAM WAS;-;
Ale... PRZYGNIOTŁAM DRZWIAMI MUCHĘ ;-;
Czuję się z tym tak źle...
ZAPALMY ZNICZ DLA BIEDNEJ MUCHY.
[*]
Żegnaj mucho.
(Nie mam najmniejszego pojęcia po co to robię)

wtorek, 16 czerwca 2015

Christine (cz. 1)

Poczułam, przyjemne mrowienie, w metalowym kręgosłupie i nagle, świat się przede mną otworzył. Kolory, nabrały jaskrawości a odgłosy stały się wyraźniejsze. Spróbowałam, się ostrożnie podnieść. Od dawna się nie ruszałam - już od trzech lat siedzę, w tym ... czymś, w którym teraz siedzę i odłączona od rzeczywistości, nie ruszyłam ani jedną kończyną.
Rozejrzałam, się ostrożnie po terenie - leżałam, pośrodku ciemnego małego pomieszczenia. Wokół, mnie była zupełna pustka, nie licząc, jakiś dwóch pudeł, wciśniętych w kąt.
Podniosłam się ostrożnie i z wielkim szczękiem, spadłam na ścianę.
"Cóż ... trzeba, potrenować chodzenie" pomyślałam z przekąsem i ponowiłam próbę.
Tym, razem, metaliczne nogi, utrzymały się twardo na ziemi, a kiedy zdałam sobie z tego sprawę, uśmiechnęłam się z dumą po czym, ruszyłam, na przeciw ... drzwiom? Tak. zdecydowanie, to było jedynym moim celem. No chyba że chciałam poskromić te dwa niewinne pudełka.
Wzięłam, oddech i postąpiłam, krok. Utrzymałam, się więc zrobiłam to po raz kolejny.Teraz również się udało - mogłam więc dojść do celu.
Kiedy doszłam, zatrzymałam się i wzięłam oddech. Dotknęłam, delikatnie metalu - z czego zrobione były owe drzwi - i zamknęłam oczy. Nie, wiedziałam co będzie stało po przeciwnej stronie - nie wiedziałam, w ogóle gdzie jestem. Musiałam, najpierw sobie to wszystko poukładać. Oczywiste było to iż kiedyś istniałam na tym świecie bo wiedziałam jak się nazywam - co było wprawdzie zadziwiające. Jednak, mój wygląd oraz położenie było nieznane, a bez tej wiedzy, nie zamierzałam się z tond ruszyć. No ale cóż ... trzeba, to trzeba.
Westchnęłam, przerywając nieziemsko, niepokojącą ciszę i z całej siły, popchnęłam wejście. Te, pod moim ciężarem, upadło ciężko na ziemię. Albo przynajmniej "upadłoby" ponieważ w ostatniej chwili - z trudem - złapałam je. Wydawało się zadziwiającą lekkie jak na takie o metaliczne cuś. Ale nie zapominajmy że wciąż jeszcze byłam sprawnym robotem zrobionym z tego samego materiału.
Odetchnęłam z ulgą i w końcu spojrzałam przed siebie. To co zobaczyłam, sprawiło że przez moje mechaniczne żyły, przebiegł dreszcz.
********
Neeeeeeeinnnn nie umiem pisać ;w; 
Hi!
Jak, zauważyliście pani Szczur Star, pozwoliła mi dołączyć do oto tu tego bloga c: Nie, jestem jakaś super-hiper-mega dobra w pisaniu i jestę początkującą (no dobre, nie tyle co początkującą bo coś jednak umiem  xd) więc bez pretensji ;w;
Jeżeli znooowuu będą jakie cholerne niepotrzebne przecinki znajdziecie błąd/coś co można byłoby poprawić - jestem gotowa to przeczytać x3
(Etykieta z moimi opowiadaniami będzie pod tytułem "Christine the Lynx" ;3)
Dło widzenia!

czwartek, 11 czerwca 2015

Rozdział VIII - NOCOWANKO! / Rozdział IX - Nieszczęście jest jak boomerang I/III

Następnego dnia pizzeria była zamknięta, bo tej nocy miało tam być nocowanie. Kilkoro dzieci miało przyjść na noc do budynku, a strażnicy mieli opiekować się nimi, opowiadać o budowie animatronów... Ale najpierw musieli nam wyłączyć tryb swobody w nocy. Do Części/Serwis po prostu mieli zamknąć drzwi. Opierałam się wyłączeniu swobody, szarpałam się i biegałam, reszta animatronów śmiała się jak głupki. W końcu potknęłam się o prezent i zmęczeni pracownicy szybko poszperali w ustawieniach. Coś we mnie pękło. Miałam teraz na odwrót, wolna wola w dzień, a w noc nie. Potem zajęli się Toy Dashie'm i próbowali ustalić jakim cudem stracił prawie całą sierść na ręce. Obróciłam się na... um... pięcie? Niech będzie, pięcie (Sorry bardzo ale animatroniki raczej pięt nie mają :3) i poszłam sprawdzić co u "starych". Ledwo podeszłam, wyskoczył Dashie. Przewrócił mnie i poszedł do miejsca gdzie pracowali.
- Idiota - mruknęłam.
Poszłam za psem. Skradał się cicho do pracowników. Gdy jeden się odwrócił, Dashie jak to ma w swojej naturze, wyskoczył mu na twarz drąc się na swoje całe metalowe gardło. Skończyło się na tym że dostał z liścia od przerażonego pracownika, a ten drugi krzyknął i kopnął pierwszego.
- No to teraz piesek pójdzie grzecznie spać do budy - warknęłam i złapałam psa za długą szyję.

*kilka godzineł później :3*

Patrzyłam na zegar. Była ledwie minuta do pół nocy. Parę dzieci już przyszło i bawiło się z Toy'ami. Moją uwagę przykuło nagle ciche skrzypnięcie drewnianych drzwi z oknami. Większość dzieci wchodziło normalnie, te młodsze wbiegały do pizzerii, a ich rodzice biegli za nimi. Rozpoznałam znajomą twarz w mgnieniu oka. Już chciałam podbiec i wykrzyknąć imię dziewczynki, gdy nogi odmówiły mi posłuszeństwa. 12:00. Coś we mnie trzasnęło i mogłam robić tylko to, co nakazywała mi moja sztuczna inteligencja. Usłyszałam tylko parę głosów. Były niezrozumiałe, bo brak wolnej woli sprawia że słowa ludzi słychać jak mamrotanie. Ale coś wychwyciłam. Nowe animatroniki. Budują kolejne Toy'e. Zaniepokoiłam się. Nie chciałabym znów wylądować tam, gdzie są wszyscy niechciani. Ale jeśli nie ja, to Lily? Nie wyobrażałam sobie aby Lily mogła mieć Toy'a. Była prawie że idealna, łagodna i miła dla dzieci, przyjemna w dotyku bo zrobiona z tysiąca sztucznych piórek i sztucznego puchu. Słyszałam że budowa jej zajęła prawie 3 lata. Jeden ze strażników przyniósł ednoszkielet zastępczy Bonnie'go. Pokazał budowę. Skąd to wiedziałam? NIE WIEM. Potem wszyscy już spali. I usłyszałam wtedy uderzanie w drzwi, ktoś próbował je najpewniej otworzyć. Zaciekwiona chciałam ruszyć i zobaczyć co to jest, który animatronik chce uciec z Parts/Service. Ale nie mogłam. Jeden z dorosłych usłyszał to. Zignorował. Ale to był błąd...

 
*ŁŁAAA SUPRAJS MADAFAKA INFO Z GAZETY!*
 
Tragiczny wypadek w sławnej pizzerii Freddy Fazbear Pizza! Jeden z animatronów poważnie zranił jednego z pracowników, podobno był to niedokończony projekt. Sławna pizzeria zamknięta na dwa dni aby dowiedzieć się co było powodem ataku. Dzieci, które były wtedy na nocowaniu mówią że był to kot.
 
***
 
Opierałam się o coś plecami. Stary animatronik, od razu to wyczułam po tym jak jego miękka "sierść" poruszyła się. Usłyszałam cichy płacz. Otworzyłam oko. Drugiego nie mogłam. Dotknęłam go i zamarłam. Miejsce te wypełniała pustka. Wstałam, a przy tym wydałam hałas. Ednoszkielet ze stóp poruszał się po kafelkach ciemnego otoczenia. Zobaczyłam płaczącą sójkę i Freddy'ego, który chciał pomóc Lily. Dashie wisiał na suficie i bawił się swoim zwisającym uchem. Podeszłam do płaczącej sójki. I dopiero wtedy zobaczyłam w jakim jest stanie. Wypatroszony ogon z małą kitką na końcu, urwany grzebień, ręka. Druga była bez kostiumu i z urwaną dłonią. Ale najgorsza była jej głowa. A dokładnie - dziób. Urwana górna część i wielkie zęby. Nogi były bez kostiumu, a jedna urwana w miejscu kolana.
- Nie był ciebie wart Lily. Przestań płakać. Już wiesz że Toy Freddy był zwykłą szmatą, który patrzył na to co jest na zewnątrz. Nie obchodziła go twoja dobroć - powiedziała Chica.
- Ej! Star wstała! - krzyknął Dashie, którego przestało interesować ucho.
- Fajnie się spało na baranach u Bonnie'go? - spytał Foxy żartobliwie. Zarumieniłam się.
- No ale ludzie mnie tak postawili, nie? - odpowiedziałam.
Weszłam w głąb pokoju i przewróciłam się. Animatrony spojrzały na mnie. Wstałam i moją uwagę przykuł błysk. Dotknęłam... pazura. Złapałam za nogę i wyciągnęłam z głębi coś co wyglądało jak jaszczurka. Nie widziałam tego wcześniej. To był, a raczej była... Dinozaur (szit nie wiem jak powiedzieć dinozaur w formie żeńskiej).
- LOU! - krzyknął Lisiasty - kiedy jeszcze byłem sprawny przywieźli ją! Parę dni posiedziała, ale potem nas schowano.
Przyjrzałam się zielonemu stworzeniu. Miało resztki czerwonych piórek, identyczne jak Lily. No to sójka już wie komu jest dłużna... Wielki pysk był goły, ani kawałka kostiumu. Głowa była normalna.
Ogon był urwany, a nogi zmasakrowane. Popatrzyłam na resztą. Byliśmy tego samego zdania. Po chwili przesunęłam nacisnęłam guzik i dinozaurka (niech będzie że nazwiemy ją dinozaurką :3) włączyła się zamrugała oczami, popatrzyła na nas.
- Cz-cześć - powiedziała. Jej głos przypominał skrzek papugi.
- Hej. Lou... Pamiętasz nas? To my... Jesteśmy twoimi przyjaciółmi... - szepnął Dashie.
Przypomnieliśmy jej imiona, a po tym Dashie i Foxy oprowadzili ją po pizzerii. Freddy, Bonnie, Lily i Chica poszli polować na strażnika. Zostałam sama. Otworzyłam szufladę, w której leżała sierść Toy Dashie'go. Była tam. Zamknęłam ją z trzaskiem, co zaskutkowało, że z tej nieco wyższej półki spadła książka. A może zeszyt? Nie wiem. W każdym razie były to projekty animatroników. Wszystkich, które kiedyś mieli wznowić. Sięgnęłam po niego. Jednym okiem nie łatwo było czytać, ale wyczytałam jedno słowo. Star. Projekty o mnie? Otworzyłam to na środku. Były tam modele pyska, a raczej języka, wysunęłam swój i zorientowałam się, że na dolnej części pyska nie mam kostiumu. Język miałam długi, widać było że metalowy. Ten na projekcie był krótki, dokładny i pokryty gumą. Miał funkcję rozpoznawania smaków. Przewróciłam kilka stron dalej. Uszy. Możliwość wychwytywania dźwięków podczas wyłączenie i dokładne słyszenie podczas wyłączenia wolnej woli. Same uszka były ruchome. I zobaczyłam że miałam urwany jeden palec. Obejrzałam się dokładnie. Ogon był od połowy bez kostiumu i urwany na koniec. Nie miałam jednego ucha. Sukienka podarta od dołu. Warknęłam. To były projekty Toy Star. Przez nią moje nieszczęścia. Straciłam całkowicie kontrolę...
 
***
 
No rozpisałam się...
To przez Szadoła >.<
On tak fajnie i długo pisze i tyle :3
Macie arta! Mamy tam Lou, Lily, Star, Dashie'go i Squirrle :3
I sorry że niewyraźne OnO
Wcięła się moja ręka i kawałek pokoju, ale sorry już tak wyszło ;P

wtorek, 9 czerwca 2015

Squirrle cz.2

Krew.
Krew była wszędzie.
Czułam ją w pysku, przelewała się przez łapy i między trybikami w głębi ciała. Była tak lepka i mokra, zabarwiła moje świeżo odkurzone futro.
Kamery w moich oczach gwałtownie się wyłączyły i  zapadła ciemność. Nie pamiętam co się dalej stało...
Chyba...przestałam działać.
Jedynie co zostało w mojej pamięci, to urywek rozmowy, zapisany w nagraniu, które ukradkiem włączyło się do działania. Było zaburzone szelestem, krzykami i piszczeniem gumowych butów pracowników, ocierających się o śliską podłogę. Ktoś wypowiadał się niewyraźnie, szybko i mylił sylaby.
- ...Od czego to zależy?
- Mówiłem ci już, każdy animatronik ma wgrany "system psychiki". Program odpowiadający za jego zachowanie podczas występów.
- C-Co? M-Myślałem, że są zaprogramowane tak, aby odgrywały wciąż tą samą role i śpiewały te same piosenki, i ogólnie się POWTARZAŁY.
- To miało być dodane jako uatrakcyjnienie robotów, aby mogły być zdolne do samowoli. Jak widzisz, program nie wypalił, system nie dotrzymał odpowiedzialności. Musiała wdać się tam jakaś usterka,albo wirus.  W każdym razie: ma uszkodzony system psychiczny.
- I co teraz? Powinniśmy je znieść?
- Musielibyśmy najpierw dowiedzieć się, co DOKŁADNIE jest nie tak. Zdaje się, że program nawalił, mieszając zachowania i przestawiając symulacje. To wywołało agresję.
- Przecież nie wgrywaliśmy im takiego zachowania do dysku!
- Wiem, ale potrzebowaliśmy go na potrzeby kabaretu. Jeden powiedział coś głupiego, drugi mógł się na niego lekko pogniewać. To był chwilowy grymas, nic więcej...
- Ugh, dosyć. Musimy je znieść. Koniec z samowolą u animatroników.
- Ale...co z nią zrobimy? Jest naszym pierwszym udanym projektem!
- Nie jest udany, Jeremy. Czy widzisz do czego doprowadziliśmy? To my pracowaliśmy nad programem.
- Mamy w zanadrzu drugiego animatronika. Fredbear, o ile sie nie mylę.
- Wystarczy mu wyciąć program i z głowy! Wciśniemy szefowi jakiś kit, i nikt się nie dowie o tragedii.
- Nie, Jeremy. Już za późno.
W chwili trybiki padły, a mój system pochłonęła ciemność.
Kiedy mnie zostawili, zdałam sobie sprawę, jaki ból sprawia uszkodzona psychika. Spojrzałam na swoje ostre, pozbawione wełnianego kostiumu szpony, długości dwóch palców wskazujących, i już wiedziałam, jak owy ból uśmierzyć. ......
<> <> <>
- Squirrle..Co ty....?
Strumień światła wpełzł do pokoju otoczonego martwymi cieniami. Patrzyłam wciąż na swoje szpony, tak długie i ostre, na szczątki kostiumu na podłodze. W łapach trzymałam okrągłe gałki oczne z endoszkieletu.  Moje oczodoły, pozbawione wypełnienia, ziały ciemnością, rozświetlane jedynie przez wewnętrzne żarówki.
- Ty..ty..

Zapach krwi...

W wejściu stał wysoki animatronik - wesoły żółty miś, nowa twarz pizzerii, Fredbear. Chociaż uszyte na jeden wyraz maski, nie pozwalały okazywać uczuć, wiedziałam, że jest przerażony.
Odwróciłam  ku niemu pysk ze stęknięciem metalu. Podniosłam się z kolan, ukazując poszarpany kostium - gołe trybiki poruszały się odsłonięte między kośćmi endoszkieletu. Nie posiadałam kostiumu na prawym uchu, brzuchu jednej łapie i jednej nodze.
- Co ty sobie zrobiłaś...? - Goldie nie mógł wymówić słów. - Dlaczego się rozdrapałaś...? Chciałaś...chciałaś wyciąć sobie  program psychiczny, czy cały dysk?
- OkŁaMaŁeŚ mNiE - wyjąkałam jedynie ze zgrzytem. Czułam jak nowo użyte pliki głosu, rozgrzewają się pod całym tym mechanizmem.  Tym razem miś się zmieszał.
- J-Jak to..?
- PoWiEdZiAłEś, żE zE wZglĘdU na WszYstkO bĘdziEsZ mNie chrOniŁ. PowstrZymaSz oD AtaKóW. - mój głos przeszedł w demoniczny pisk wywołany uszkodzeniem systemu.  - NiE zrobIłeŚ tEgo.MyślAłeś tylKo o sObie.

Wisi w powietrzu...


- Squirrle, nie jesteś sobą. Uspokój się. - Goldie starał się mówić poważnie.
- Przez cały czas myślałeś, tylko o tym, aby wyeliminować mnie z gry. Chciałeś zostać twarzą pizzeri. Zająć moje miejsce. przepraszam, nie chce mi się wyolbrzymiać liter
- N-nie, Squi, proszę...
- Zazdrościłeś mi... - pisnęłam ostatkami sił, zanim plik się przegrzał. Z pyska buchnęła mi para, po czym rzuciłam się na Goldiego - mojego najlepszego przyjaciela. Jednak dalej, los potoczył mną jak piłką, popychając o jeden krok w stronę piekła...

Nie wytrzymam dłużej.
<3 lata później>

FABRYKA ......... ZAMKNIĘTA!
Wczoraj o godzinie 17:00 w dniu 21.09......... znana fabryka animatroników w ...... zostaje zamknięta z nieznanych powodów! Dziennikarze twierdzą...........................................................................że nie zamierzają kontynuować pracy/.......................... Zawartość budynku zostaje sprzedana, wraz z animatronikami, których sprawne modele zostaną przetransportowane do ...............Pizzeria.  ..........................zostanie spalona, bądź oddana na złomowisko....................................
..........................................................................
..........................................................................................................

Dashie spojrzał na Star, znad podniesionej gazety. 
- Kiedy to było? Jakieś sto lat temu? - zapytał, po czym obwąchał pognieciony dokument niczym pies, chociaż i tak nie posiadał programu odpowiadającego za rozpoznawanie zapachów. 
Star, wysoka lisica o szarym futrze i fioletowych oczach, podeszła do maszyny podobnej do kłębowiska splątanych kabli i drutów z brudną psią głową, zwaną jako Dashie.
- Przecież to śmieć, po co to czytasz? - westchnęła dramatycznie, po czym wyrwała animatronikowi gazetę.
- Czekaj! - maszyna wydała ostry zgrzyt. - To ta fabryka z której pochodzi Goldie? 
Na dźwięk znajomego imienia lisica odwróciła się, patrząc nienaturalnie na Dashiego spod długich rzęs. Walczyła z pragnieniem przeczytania druku, jednak w ostateczności wydała z siebie przerywane westchnienie.
- Daj spokój, co z tego?
- Goldie mówił, że nie był jedynym animatronikiem w fabryce. Piszą tutaj, że sprawne animatrony przenieśli do naszej lokacji!
- I co sugerujesz?
- Możliwe, że przeoczyliśmy parę dostaw.
Star zmarszczyła brwi.
- Fredbear był jedynym sprawnym animatronikiem w tamtych czasach. Resztę sprzedano, lub zmiażdżono w złomowisku. Nawet jeśli znalazł się jakiś animatronik godny do użycia, musiały by tu leżeć z kupę lat i do tego czasu zakurzyć się na śmierć. 
- I tak nie zaszkodzi sprawdzić.
- Dashie!
- Czego?
- Jesteś głupi.
- Słyszę to codziennie.
Kłótnia trwała by długo gdyby nie przerwał jej stukot metalu o zużytą podłogę pizzeri. Z ciemności korytarza wyłonił się kolejny animatronik - płci żeńskiej, wysoka jak wszystkie, sójka. (nie znam wyglądu lili więc nie opiszę)
- Czy wy jesteście nienormalni? - zapytała zmęczonym głosem. 
- Tak trochę - wymsknęło się Dashiemu.
- Jest 23 w nocy, wszystkie animatroniki już dawno są wyłączone, a wy wydzieracie papy na korytarz z kolejnego bezsensownego powodu! - sójka nie szczędziła szyderczych odzywek. Lili z natury szybko się denerwowała i ogólnie nigdy nie zawahałaby się nad rozszarpaniem cię na strzępy. To dzięki niej Dashie zmienił się w turlającą się kulę  sfatygowanego metalu. W jednej łapce trzymała kolorową paletę farb, a w drugiej lakierowany pędzel.
- Dashie zamierza szukać ukrytych animatroników po pizzeri - burknęła Star, rzucając zdenerwowane spojrzenie na psa. Sójka zainteresowała się.
- To nie jest zły pomysł - uniosła dziób. - Chodź raz się z tobą zgodzę, cepie.
- Ale mogłabyś w końcu przestać nazywać mnie cepem. To nie miłe.
- O to chodzi, mała pokrako. Idź szukać mózgu w własnym endoszkielecie.
- Czy was już kompletnie powaliło! - przerwał im szary lis.
- Tak trochę - powtórzył Dashie. 
- To niemożliwe aby znajdował się ktokolwiek poza nami i Toyami. Wiedzielibyśmy o tym.
- Prawdę mówiąc, kilka dni temu dowiedziałam się, że przyprowadzili z gruzów fabryki kolejny model. Jest w stanie użycia, jednak muszą go jeszcze sprawdzić.
Na słowa Lili Dashie spojrzał znacząco na Star spod uniesionych brwi. Lisica opuściła uszy w wyrazie irytacji.
- Zamierzacie łazić po korytarzach i wołać "HEEEEJ, ZEPSUTY ANIMATRONIKUUU! GDZIE JESTEŚ!?" ?
- Tak trochę - mruknął Dashie. 

<> <> <>

Ostatnie co jeszcze zapamiętałam, po ataku na przyjaciela, to ogień. Rozprzestrzeniał się szybko, a ja byłam całkowicie oślepiona jego blaskiem. Nie pamiętam, co się zdarzyło. Płomień osmalił mi mechanizm, straciłam kontrolę, upadłam. Rozwaliłam sobie tył głowy, uszkodziłam system.
A potem...była już tylko ciemność.
Która towarzyszyła mi przez całe życie, ciemność która zakończy moje istnienie.
Rdzewiejące kończyny, kurz zbierający się w trybikach - jedyne cierpienia towarzyszącej mi męczarni która działa się z moim systemem.
Powracały wspomnienia, zapisane gdzieś w moim wnętrzu....

Zapach krwi..
Wisi w powietrzu....
Nie wytrzymam dłużej...
Skrzyp prutego złotego materiału... Krzyk ludzi, pisk podłogi.... Plątanina głosów...
Zapisane zdarzenia uwierały mą podświadomość, niszcząc ją, niczym choroba trawiąca ludzkie ciało.
I wtedy coś się zdarzyło.
Dawno nie używane kończyny spięły się, a mechaniczne ciało przeszedł dreszcz. Rdza pękła w paru miejscach, a ja zdałam sobie sprawę z jednego - kontrola.
Tak dawno jej nie czułam...
Zapomniałam jaka to przyjemność....
Jedyna nadzieja, przez lata.
Pamiętałam dobrze, jak trybiki poruszały się pod materiałem, pamiętam czekanie na uruchomienie kamer, programu analizy..... jednak on nie nastąpił. Już straciłam nadzieję, że się rozbudzę z wiecznego cierpienia, gdy nagle miotnęły mną drgawki, a kamery uruchomiły się. 
Przez chwilę nic się nie działo. Po chwili gryząca ciemność, rozrzedziła się, a moje zmysły uderzyło ostre światło. Zapominając o używaniu kończyn, nie byłam w stanie się przed nim osłonić.
Później co zobaczyłam to kontury. Delikatnie rysowały się w pustej przestrzeni, coraz ostrzej i ostrzej. Rozpoznawanie kolorów było uszkodzone, kiedyś żrące odcienie stały się wyblakłe. Widziałam trójwymiarowo, co przyjęłam z ulgą, jednak dwu-wymiar był dla mnie czarną magią.
Pierwsze co zobaczyłam to był....pysk.
Brak możliwości analizy był dla mnie jak brak dotyku dla ślepego - byłam jak pół-ślepa. Nie mogłam określić kształtów, jednak niektóre zalęgły mi w pamięci.
Pysk...Wielki kudłaty. Dźwięki wydawane z zewnątrz, były dla mnie niedostępne, jednak on poruszał nim....
Wystraszyłam się, i nie wiedząc co robię uderzyłam łapą w obiekt, po czym odskoczyłam jak kot. Trybiki gwałtownie się przegrzały, groził mi rozpierdol wybuch systemu.
- Hey, hey spokojnie - usłyszałam cichy szept od strony animatronika, rozcierającego sobie nos. Zdałam sobie sprawę, że było ich więcej, jednak ich sylwetki były rozmazane. Bałam się, jednak...
Spojrzałam w lewo. Mimo uszkodzonego systemu, widziałam go wyraźnie. 
Złoty wesoły miś Fredbear. Twarz pizzeri Fredbear Familly Dinner.

- OuH...FuCk...

Jedyne co pamiętam, zanim zapadła ciemność to słowa tamtego kundla.

- Nie wiedziałem, że animatroniki potrafią przeklinać.

__________________________________________________________________________

Tam, tam taaaam! Oto kolejna część historii Squirrle ^^ Wiem, że dość krótkawa przyzwyczaiłam się, że kol piszą opowiadania długie jak rolki papieru toaletowego, jednak wena nie dokucza T^T
Moje beztalencie rani wasze oczy mhahahah... Jednak zamierzam się tutaj rozwijać, kto wie, może za pare lat, moje opowiadanie będą tak dobre jak Sztefana? Wybacz, że o tobie wspomniałam

wtorek, 26 maja 2015

Squirrle cz.1

Squirrle miała być pierwszym animatronikiem toteż akcja dzieje się kilka lat temu. Poza tym Squirrle jest bardzo, bardzo stara dlatego posiada mało szczegółów i jest niedopracowana. I nie liczcie na to, że jeśli na początku będzie miła, już taka zostanie, oj nie :3



Kiedy po raz pierwszy sztucznie ruszyli moje serce i wdmuchnęli tchnienie w trybiki, nie wiedziałam, kim jestem...czym jestem....i gdzie jestem?  Mogłam jedynie czuć, jak metalowe pręty poruszają się z zgrzytem pod futrem i zastanawiać się, jak jeszcze długo to będzie trwać.
Czułam, jak spajali moje nowe ciało, oplatali endoszkielet kablami, do których podłączone było moje sztuczne serce. Nie mogłam się doczekać, aż wreszcie podepną mi oczy.
Wkręcali śrubki, głęboko w metalowe płyty, dokręcali spiżowe pazury.  Czułam to wszystko bardzo wyraźnie, zaczęłam się zastanawiać od czego to zależy. To było...zbyt ludzkie.
I w końcu, poczułam zwarcie. Elektryczny puls przebiegł przez kable oplatające mój endoszkielet. Ta nagła czynność spowodowała, że oczy w animatroniczanym ciele, zaczęły swoją pracę. Żarówki rozbłysły i zaczęłam patrzeć.
Znajdowałam się w pokoju, otoczonym szarymi ścianami. Moja technologia nie była jeszcze dobrze dopracowana, toteż  bardzo trudno mi było widzieć w przestrzeni. Moja nowe oczy, analizowały otoczenie. Dookoła mnie kręciły się istoty, które mnie stworzyły. Analizując swoją postać, zdałam sobie sprawę, że zostałam zrobiona na ich kształt. Tak samo długie kończyny, którymi mogłam poruszać, ten sam kształt sylwetki, podobna głowa, oraz koordynacja ruchu. Czułam jak zaczęły pracować wszystkie trybiki, mechaniczne mięśnie zaczęły się kurczyć i rozkurczać, pozwalając mi poruszać ręką.
Byłam prawie skończona. Ludzie zdążyli już obić mój szkielet płatami futra. Poruszyłam nieznacznie głową. Istoty panoszące się wokół, uznały to za normalne, w końcu włączyli mnie aby obserwować moje działanie.
Kolor futerka miałam brązowo-rudy, rozjaśnienie brzucha było beżowe. Przyglądałam się swoim łapą, które były długie i dopracowane, potrafiły zginać się w kilku miejscach, zakończone czarnymi pazurkami. Nie posiadałam ogona, co mnie zadziwiło. Kiedy byłam jeszcze wyłączona, jednak miałam już wmontowany system analizowania dźwięków z zewnątrz, słyszałam wyraźnie, że do mojego projektu potrzebny miał być ogon. Widocznie skończył im się materiał, albo nie mieli jak przymocować do endoszkieletu, w dodatku utrudniałby mi ruch. Pyskiem przypominałam lisa, co mogło utrudniać odróżnianie mnie od tego zwierzęcia, uszy miałam duże i sterczące, nosek mały i czarny, dołączone też były trzy piegi po obu policzkach.  Oczy, usadzone w  ciemnych oczodołach, były koloru zielonego. Brwi czarne, a na szyi miałam przymocowaną czarną kokardkę. Skąd to wiedziałam? Sama nie wiem.
- Jest już skończona - usłyszałam głos za sobą. Na ten sygnał, człowiek znajdujący się za mną, przykręcił klapę z tyłu na plecach, zasłaniając mechanizm przy którym majstrował.
- Myślisz, że wszystko poszło dobrze? - zapytał z wahaniem w głosie jeden z pracowników.
- Raczej tak. - pokiwał tamten. - Wyłączmy ją.
Pracownik ponownie otworzył klapę z tyłu na plecach i pstryknął dźwigienką za to odpowiadającą. Moje ciało przeszedł dreszcz, po chwili wszystkie kończyny znieruchomiały, trybiki przestały się kręcić. Oczy straciły blask, a ja przestałam widzieć.
 Czułam jak wynoszą mnie, z mojej obecnej lokalizacji. Byłam ciekawa gdzie mnie zaniosą, jednak nie mogłam sie doczekać, kiedy znów mnie włączą. W końcu postawili mnie na ziemi. Trzask drzwi oznajmił, że musiałam zostać zaniesiona do schowka, gdzie przebywają wszystkie animatroniki, lub nieudane projekty.
Nie lubiłam być wyłączona. Chciałam chodzić, śmiać się, śpiewać, rozmawiać... A to wszystko uniemożliwiało mi ten jeden pstryczek.
Mijały godziny, a ja leżałam pod ścianą. Następna kontrola, dopiero jutro. Gdybym mogła, westchnęłabym. Miałam dość totalnego bezruchu. Jeszcze zardzewieją, moje nowe kończyny!
Zaraz, zaraz...
Przecież ja...
Mogę się ruszać...
Coś strzeliło mi w plecach, po chwili, wszystko się uruchomiło. Mogłam znów się poruszać, kable oplatające moje metalowe kości zaczęły przewodzić prąd niczym krew w żyłach. Po minucie uruchomił mi się tryb analizy i kamera, mogłam wreszcie patrzeć.
Nie miałam pojęcia, że animatroniki mogą sobie same włączać tryb swobody.A nawet jeśli nie mogą, pracownicy widać nie założyli blokady. Cieszy mnie to.
Rozejrzałam sie po pokoju. Był ciemny i mały. W kątach leżały nieudane projekty, lub niezużyte części. Na półkach widniały zapasowe maski, lub części zamienne do endoszkieletu.
W pokoju nie było żadnych innych animatroników. Czyli ja jestem...pierwsza?

~~~~~~~~kilka dni później~~~~
Na następnej kontroli trochę mnie podrasowali. Dodali mi nowy plik głosu - zakodowany był jako "laugh" - śmiech. W schowku miałam okazję go przetestować, jak tylko pracownicy się oddalą. W dodatku, namierzyłam coś nowego - ludzie nie mieli już zbytnio czasu, aby mnie ulepszać. Najczęściej po kontroli, skupiającej się na namaszczaniu moich stawów maścią "anty-rdza" oraz odkurzania futra, odstawiali mnie do schowka, ustawiając w tej samej pozycji, jednak ja zawsze włączałam sobie po ich odejściu tryb swobody.
Wiedziałam co się święci - nowy projekt, "zastępca", który ma zająć moje miejsce, jeśli ja nie wypalę. Przynajmniej tak pomyślałam, gdy wymknęłam się raz z schowka, aby zobaczyć, nad czym pracują.
Na taśmociągu, przemieszczali różne części endoszkieletu z mojej lokalizacji, potrzebne do budowy nowego animatronika. To nie fair. To ja jestem głównym animatronikiem.  Na metalowym podwyższeniu stał on - ich nowy projekt. Był to  miś, mniej więcej mojego wzrostu. Kolor jego futra promieniował takim odcieniem żółtego, że można było pomylić go z złotym. Rozjaśnienie brzucha było takie same jak u mnie - beżowe. Posiadał również, czarne piegi, granatową muszkę i melonik tego samego koloru. Oczy były nieziemsko niebieskie. Uśmiechał sie, choć był wyłączony. U mnie nie zrobili takiego wyrazu twarzy. Ogarnęło mnie ukłucie zazdrości.
Odwróciłam się, i uciekłam w cień swojego kąta.

Dzień później przemycili projekt zastępczy do schowka. Pracownicy wprowadzili go na specjalnym wózku i zaparkowali pod ścianą - 2 metry ode mnie. Widziałam to wszystko bo byłam włączona. Nie zdając sobie z tego sprawy, odwróciłam głowę w stronę ludzi i poruszyłam nieznacznie uszami.
Pracownik zmarszczył brwi.
- Co za idiota zostawił cię w trybie swobody? - zapytał sam siebie. - Jeszcze zrobisz sobie uszczerbek.
Podszedł bliżej i bez pytania obszedł mnie od tyłu i wyłączył, otwierając najpierw klapę. Poczułam ten nieprzyjemny skurcz, po którym drętwieję i tracę kontrolę nad ciałem. Wzrok mi się wyłączył. Poczułam jak przenoszą mnie na miejsce.
Po chwili trzask drzwi oznajmił, że pracownik wyszedł. Mimowolnie włączyłam się ponownie.Puls elektryczny przebiegł po mym ciele, uruchamiając po kolei wszystkie stawy, i programy. Po sekundzie puls przebiegł wyżej, i uruchomił mi oczy. Znowu widziałam.
Odwróciłam się. Misiek stał parę metrów dalej, wyłączony. Brakowało mi paru elementów w endoszkielecie, bo głowa zwisała mu luźno,  Podeszłam do niego i włączyłam mu tryb swobody.
Chciałam z nim porozmawiać.
W jednej sekundzie oczy rozbłysły, głowa podniosła się z zgrzytem na nowo. Animatronik przemówił, używając do tego jednego z wgranych plików.
- "Cześć, dzieciaki. Witajcie w Fredbear Pizzeria!" - plik był zacinany i niedopracowany. Zaśmiałam się mimowolnie wypróbowując swój plik śmiechu. Podobał mi się - był dźwięczny i perlisty, jednak szczegółowo zbyt piskliwy. Ach, ciężkie życie wiewiórki.
- DaJ sPoKóJ... MoŻeSz mÓwIć nOrMaLnIe - aby składać zdania w poszczególne słowa, używałam głosek z wgranych już plików. Poczekałam aż wszystko się wyreguluje i zapytałam. - Jak się nazywasz?
Niedźwiedź odetchnął. Uniósł brew.
- Nazywają mnie Fredbear, lub inaczej Golden Freddy. A ty jesteś ta słynna Squirrle, mam rację?
Machnęłam łapą.
- Jaka tam słynna Squirrle znowu.
- Masz być pierwszym animatronikiem. A ja jedynie zastępczym projektem - spuścił głowę, trochę zmieszany. Moja początkowa zazdrość minęła. Zrobiło mi się żal miśka.  Nie wiedziałam co powiedzieć. Po prostu milczałam. Jednak po chwili on zapytał:
- Wiesz, może dokąd nas zabiorą, jeśli okażemy się... poprawni? - zapytał nie mogąc znaleźć słowa.
Pokręciłam głową, aż zatrzeszczało w trybikach.
- Mogę cię o coś zapytać? - zmieniłam temat.
- Jasne.
- Czy potrafisz włączyć sobie sam tryb swobody?
- Tryb...co? - zapytał zdezorientowany.
- Tryb swobody - zaczęłam powoli. - Pozwala nam utrzymywać kontrolę nad własnym mechanizmem. Dziwię się dlaczego leżałeś tu pod ścianą, zamiast włączyć go sobie i się ruszyć.
- Ale ja ... nie mogę - zmieszał się. Westchnęłam.
- Przepraszam. Po prostu... Nie rozumiem.
- Widocznie nie nałożyli ci blokady. Albo się zepsuła. - zauważył. Wzruszyłam ramionami.
- Możliwe.
Nastała chwila milczenia. Po chwili uniosłam uszy.
- Hej, mam pomysł! - zagadałam wesoło. - Pokażę ci fabrykę. Jesteś nowy, na pewno nie widziałeś jej całej.
- Ale tak...można? - zapytał niepewnie. -Jesteśmy animatronikami, nie wolno nam...
Złapałam go za łapę i pociągnęłam za sobą.
- Nie opieraj się. No chodź.
<> <> <>
W ten sposób spędziłam w fabryce nie cały rok. Codziennie przygotowywali mnie do oficjalnej kontroli - większość czasu, dorabiali nowe mechanizmy, dopracowywali, dokręcali śrubki.Z każdym dniem nie mogłam się doczekać, kiedy opuszczę fabrykę i udam się oficjalnie do pizzerii - jednak z drugiej strony nie chciałam zostawiać Goldiego.
Przez ten czas stał się mi jedynym i drogim przyjacielem. Po prostu... Nie chciałam odchodzić bez niego, zostawiać go tylko niedokończonym prototypem. Jednak i nad nim się ludzie starali. Z każdym dniem stawał się coraz lepszym animatronikiem. Mogłam jedynie podejrzewać, że niedługo dołączy do mojej nowej lokalizacji.
- Dziś jest twój "wielki" dzień - mruknął Fredbear ze swojego konta, kiedy włączyłam go, aby z nim porozmawiać. - Przychodzi oficjalna kontrola, zabierają cię do Pizzerii.
Podkurczyłam kończyny pod brodę.
- Prawda jest taka, że się denerwuję... A jeśli coś pójdzie nie tak? Jeśli im się nie spodobam?
- A niby kogo mają wziąć zamiast ciebie? Mnie? - zapytał ironicznie.
- Eemmm ...Na przykład? - warknęłam sarkastycznie. Zaśmiał sie mimo woli. Miał śmieszny śmiech - nienaturalny dziecięcy chichot, który w ogóle nie pasował do jego osobowości. Mój nie był lepszy - z biegiem jego używania, stał się nieprzyjemny dla uszu.
- Nie chcę cię opuszczać - jęknęłam. Rzuciłam mu żałosne spojrzenie zielonych oczu. Miś położył mi łapę na ramieniu.
- Daj spokój..- zamilkł.
Zaczęłam się zastanawiać. Niby wszystko powinno być "OK" jednak męczyła mnie jedna sprawa... Od paru dni zaczęłam miewać dziwne ataki. Traciłam wtedy całkowicie kontrole, nie wiedziałam co robię. Pewnego dnia, omal nie ugryzłam pracownika, jednak w ostatnim momencie powstrzymał mnie Goldi. Pracownik zwolnił się, narzekając na nieodpowiednie warunki pracy. Twierdził, że "nie czuje się bezpiecznie".
Podejrzewałam, że to wina braku blokady. Mogłam dobie włączać tryb swobody kiedy chciałam... Może nadużyłam tej umiejętności, i zbyt się poluzowała? Nie wiedziałam. Ale byłam pewna, że jeśli to wykryją, szansę na nowy dom maleją.
Takich ataków, z dnia na dzień było coraz więcej. Niedźwiedź wyczuwał mój niepokój. Obiecał, że kiedy one będą następować, ma za wszelką cenę powstrzymać mnie od zrobienia czegoś głupiego, choćbym go gryzła i szarpała. Miałam nadzieję, że to minie. Było to jak choroba trawiąca ciało.
Zaczęłam bawić się czarną kokardką przymocowaną do szyi. Fredbear zobaczył to, i uspokoił mnie.
Drzwi skrzypnęły gwałtownie, wpuszczając wąski promień światła, do ciemnego pomieszczenia. Golden przeklął w duchu, a ja czym prędzej go wyłączyłam, po czym z sobą zrobiłam to samo. Ciało gwałtownie mi się spięło, a że byłam w pozycji siedzącej, metalowe stawy nie usztywniły się, tylko wywaliłam się bezwładnie na podłogę.
Ciężkie kroki zatrzeszczały podłogą. Podniesiono mnie i ustawiono do pionu, po czym na siłę wpakowano na wózek do transportu animatroników.
 Kiedy wózek zatrzymał się, do moich częściowo uśpionych zmysłów dotarł gwar. Zanalizowałam go. W pomieszczeniu znajduje się dużo ludzi. Echo dobijających się głosów, odbijało się od ścian, dzięki temu, niczym nietoperz, mogłam określić rozłożystość pokoju i jego wielkość. W każdym razie - tutaj jeszcze nie byłam.
- Czy na pewno jest wyłączone? - usłyszałam głos, gdy wózek na którym jechałam, zaparkował. Zdenerwowałam się. Po pierwsze: "wyłączona" nie "wyłączone".
- Tak. - odparł krótko, jeden z pracowników, pchających wózek.
- Świetnie - odparł ten sam zamożny głos. - Pozwólcie, że się przyjrzę.
Moja technologia wyłapała ruch ciepła niedaleko. Automat włączył mi tryb widzenia w podczerwieni.
Widziałam jak człowiek zbliża się do mnie, obstukuje moją strukturę. Poczułam, jak otwiera klapę z tyłu pleców, przegląda guziki i kable. Czułam się nieswojo. Kiedy skończył proces kontroli wewnętrznej i zewnętrznej, nareszcie nastało to na co czekałam.
- Włączcie ją - mój mechanizm wyłapał dźwięki z zewnątrz i przetworzył je na zrozumiały dla mnie język. Kiedy usłyszałam te słowa, trybiki aż zaturkotały mi z podniecenia. Na reszcie.
Ktoś otworzył znowu moją klapę z tyłu, wsadził łapę we wnętrze całej mojej maszynerii i przeciągnął dźwigienkę odpowiadającą za włączenie, do której przypięte było milion kabli.
Skurcz sztucznych mięśni nastąpił pare sekund później. Odzyskałam panowanie nad kończynami, prąd rozpoczął drogę w kablach, oczy rozświetlił blask. Sztuczne serce rozpoczęło swoją pracę. Po chwili włączył się tryb skanu, analizacji i wreszcie: kamera.
Rozejrzałam się ciekawie po pokoju. Metalowe ściany odbijały dźwięki poruszającej się mojej głowy.  Pokój wyglądał jak wszystkie pomieszczenia w fabryce: szare ściany,małe i nieliczne okna, rozrzedzone powietrze...
Ale wiedziałam, że wcześniej mnie tu nie było. Poruszyłam dwa razy uszami, aby rozciągnąć sztuczne mięśnie, które oplatały endoszkieletowe ucho obszyte materiałem.
Wysoki facet, ubrany w czarny garnitur widocznie był szefem firmy zarządzającej pizzerią do której miałam trafić.
Był młody, sądząc po wieku, brązowe włosy schludnie uczesane, przyglądał mi się migdałowymi oczami. Odwzajemniłam spojrzenie.
(w tym momencie ominę całą kontrolę, bo wątpię aby chciało wam się czytać)
- Wydaje się być dobrze zaprogramowana - oznajmił mężczyzna.  Ruszyłam głową w stronę szyby oddzielającej pokój od schowka z animatronikami. W cieniu ujrzałam Goldiego - uśmiechał się i trzymał kciuki.
Wszystko szło po mojej myśli.  Przed przetransportowaniem mnie do nowej lokacji, szef firmy kazał sprawdzić mnie pracownikom. Jeden z nich ponownie otworzył mój panel dowodzący. Mężczyzna w garniturze zaglądnął mu przez ramię.
- Zaraz...zaraz... - jego dziwnie zmieniony ton wywołał u mnie niepokój. - Coś mi tu nie pasuje... Widzisz to?
Facet wskazał coś w moim panelu. Wydałam zaniepokojony klekot trybikami.
- Czy mogę prosić o jej kartę pamięciową? - zapytał. Pracownik skinął głową, po czym odłączył parę kabli w moim wnętrzu. Od razu poczułam się inaczej. Wyciągnęli z mojego mechanizmu kartę: była duża, zielonkawa z milionami wtyczek i innymi niepokojącymi wzorkami. Myślałam, że po wyjęciu mojego "sztucznego mózgu" którym była owa karta, wszystkie tryby wyłączą się na raz. Jednak widocznie wcześniej większość informacji została pobrana i zapisana CHWILOWO. Miałam troszkę czasu zanim się wyłączę.
Ludzie podłączyli kartę do komputera. Dzięki zaawansowanej technologi maszyny, nad urządzeniem wyświetlił się hologram. Chociaż dopracowali u mnie widzenie w trójwymiarze, dwu wymiar był dla mnie jak człowiek z wadą bez okularów. Nie byłam w stanie tego zanalizować, z powodu wklęsłości w przedmiot.
- Nie mogę zlokalizować co to jest - odparł człowiek odpowiedzialny za moją budowę. W jego głosie pobrzmiewał niepokój. Mój system nie był w stanie wykryć powodu, przetwarzając ton głosu i jego drgania.
- Myślisz, że to wirus? - zapytał kolejny człowiek. Mężczyzna "firmy" przyglądał się temu za zmarszczonych brwi.
- Możliwe.
- Skanuj!
Wcisnął guzik, a hologram przebiegła pikselowa fala, po chwili pokazały się informacje. Nie potrafiłam analizować na odległość, ani pobierać danych na temat urządzenia mechanicznego.
Zaczęło mi się robić ciemno przed oczami.
- Nic. Zupełnie nic. System nie potrafi rozpoznać wirusa.
- Wygląda to na usterkę w systemie.
- Co robimy?
- Trzeba ją zlokalizować i "wyciąć" z karty. Albo zrobić nową.
- Zwariowałeś? Wgrywanie i tworzenie tych plików zajęło nam rok!
- To i tak nie tak dużo, jak tworzenie i budowa powłoki i endoszkieletu.
 Ciemność majaczyła mi się przed oczami. Znałam ten skurcz w ciele, kończyny mi sztywnieją. O nie...nie teraz..
- Musimy zobaczyć jak to się ukazuje materialistycznie. Poza tym wykryłem coś nie tak w jej MECHANIZMIE. Zdaje się być coś nie tak z trybem swobody.

Głosy...Głosy w mojej głowie...zaczyna się...proszę...nie teraz, nie teraz... W panice rzuciłam ostatnie spojrzenie na siedzącego za szybą Goldiego. Uśmiech znikł z jego złotej twarzy, w oczach malowało się przerażenie. Ostatnie co pamiętam, to próba ucieczki z planu, zanim gałki oczne, cofnęły się w głąb szkieletu i straciłam kontrolę..

Koniec cz.1

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Hey, hey, hello! To pierwszy post z mojej strony! Zostałam dodana przez Boniacza(głównej administratorki). Będę pisać opka z perspektywy Squirrle, mojej oc. Aby posteły się nie myliły, moje będą zatytułowane etykietą "Squirrle"
Squirrle jest dodatkową postacią, którą wplatam w dzieje pizzerii Star. Nie będę się zbytnio narzucać, abyście mieli przyjemność z czytania postów Bonniego.
Czy będą wątki z postaciami z "Szarego Liseła"? NIE WIEM XD TRZA SIĘ ZAPYTAĆ XD


piątek, 22 maja 2015

Rozdział VII - Pomagamy Daszełowi (III/III)

- Sta... - zaczęła dziewczynka ale zaraz cofnęła się i nieco zbladła. - Dashie? Jeju co oni ci zrobili... Wyglądasz gorzej od Mangle.
Dziecko podeszło do psa i pogłaskało go po wielkim łbie. Robiąc to trafiło na wielkie zadrapanie które wykonała mu Lily. Nagle usłyszeliśmy kroki dorosłego człowieka. Bonnie, Freddy, Chica i Foxy uciekli do Parts/Service, ale Dashie zaplątał się we własny ednoszkielet.Kiedy się odplątał było za późno. Człowiek patrzył na animatrona. Pies zdenerwowany uniósł się i ryknął na mężczyznę. Efektem był... zawał. Pies zamknął drzwi do Parts/Service kiedy tam wszedł, a ja niewinnie dołączyłam do Lily w Kid's Cove. Dalej dzień minął normalnie. 12 AM. Szłam korytarzem i tu nagle... DASHIE!
- Ej Star! Obiecałaś! - powiedział pies z miną fochniętego dziecka.
Warknęłam.
- Niech ci będzie... - westchnęłam i wskoczyłam w kupę prezentów która stała obok wejścia do pizzerii. Drzazgi i stare pudła nie pomagały. Do sterty pudeł podszedł Toy Dashie wraz z Toy Freddy'm i Lily. Chyba zarywał do sójki, ale Toy Freddy nie dał po sobie poznać że w chwili obecnej rozszarpałby go na części.
- Cóż... Raz się żyje - szepnęłam i rzuciłam się na nowego. Wszystko odbyło się tak szybko, że pies nie zdążył nawet się zorientować że... brakuje mu na ręce sporej ilości sierści. Wyplułam sztuczne włosy. Włożyłam cicho do szuflady w Parts/Service i uciekłam.
***
AAAAAHAHAHAHA DRĘCZYŁAM WAS!
Wszystkiego najlepszego Tucim!
Nie długo nowe animatrony...

niedziela, 26 kwietnia 2015

GELARIA!

OD DZISIAJ MAMY GLAERIĘ! Będziecie mogli wstawić tam swoje fanarty i inne pierdółki. WSZYSTKO NO!
Galeria (Bosh... nareszcie poprawnie napisałaś... (To źle pisałam?)) otwarta!

Rozdział VII - Pomagamy Daszełowi ;-; (II/III)

Wróciłam na swoje miejsce które teraz było przy wejściu do pizzerii. Tak jak reszta. Pierwszymi "gośćmi" byli ludzie z warsztatu i nasi pracownicy. Patrzyłam na nich z głupkowatym uśmieszkiem. Jeden z nich mnie zauważył (jak nie zauważyć wielkiego szarego lisa w sukience który gapi się na ciebie jak na głupka?) i nieco zbladł.
- Yy... On znaczy... Ona gryzie? - spytał jednego z pracowników.
- Nie, nie ma takich ostrych zębów jak Dashie. Gdyby jednak ugryzła nie bolałoby bo celowo zrobiliśmy jej trochę tępo zakończone zęby.
Przewróciłam oczami, a ci na scenie śmiali się cicho. Dla zabawy uderzyłam metalowymi szczękami które zamknęły się z głośnym trzaskiem. Potem już wszystko było OK. Z pudła coś uderzało więc oznacza to nowego aniamtrona. Jakieś dzieci podchodziły do tego pudła, no cóż, nie można zepsuć niespodzianki. Podchodziłam wtedy, łapałam delikatnie na koszulę i odstawiałam trochę dalej od pudła. Niektóre się fochały, inne były na tyle wystraszone że odchodziły, a jeszcze inne znów podchodziły do pudła żebym odstawiła je jeszcze raz. Ale nie musiały długo czekać. Zaledwie 5 godzin po otwarciu pizzerii, otworzyli te pudło. Był w nim biały piesek z kudłatą sierścią i brązowymi oczyma. Ogonek nie mógł usiedzieć w miejscu, a w różowych policzkach było odbicie wiszących, małych uszu. Z nóg, ramion i z klatki piersiowej zwisały nieco dłuższa sierść. Dzieci śmiały się, jedno pobiegło do pieska. Zaraz, zaraz on kogoś przypomina... DASHIE! To była Toy wersja Dashie'go. Wykorzystując zainteresowanie nowym animatronikiem wymknęłam się i otworzyłam drzwi do Części/Serwis. Na migi pokazałam im żeby za mną poszli. Gdy byli w korytarzu Dashie zrobił niewyraźny wyraz "twarzy" i przyśpieszył. Reszta razem z nim. Daszeł cofnął się.
- Kto to jest? - szepnął.
- To ty... - odpowiedział mu Foxy.
Dashie spojrzał na mnie zwycięsko. Przewróciłam oczami.
- Nie - powiedziałam.
- No plooose! - Piesek z maślanymi oczami schylił się nieco.
- W NOCY! Nie teraz kiedy wszyscy widzą! - krzyknęłam na niego.
Jakieś dziecko nas usłyszało i odwróciło się. Annie! Schyliłam łeb do dziewczynki która podeszła do mnie.
CDN
***
Przy końcu wena siadła ;-;
Soł sadness. Ale następne opo będzie dobre! I zapewnie wam to!
A teraz takie pytanko...
TAM TAM TAM!!!
Kto chce żeby wprowadzić Love'a?

czwartek, 23 kwietnia 2015

Rozdział VII - Pomagamy Daszełowi ;-; (I/III)

- Nie płacz mi tu! - uśmiechnął się niedźwiedź i pomógł mi wstać.
- Je-je-jesteś zły? - spytałam się z jąkaniem.
- Za co? Za to że straciłaś panowanie? Nikt nie umie tego kontrolować, to był wypadek.
Stojąc już uśmiechnęłam się (JAKIMŚ CUDEM!) i przytuliłam po przyjacielsku Freddy'ego. Misiek odszedł. Nagle coś dotknęło mnie od tyłu. Podskoczyłam i odwróciłam się. Ja go kiedyś zabiję...
- Cześć Star! - krzyknął Dashie.
- IDIOTO! ZAWAŁU PRAWIE DOSTAŁAM! - krzyknęłam na psa.
- E tam! - animatronik machnął łapą (jak on się jedną trzymał ;-;?).
- Co chcesz? - poznałam że czegoś będzie chciał od razu bo jego tonie.
Dla psa zrzedła mina. Wziął oddech i powiedział.
- Star... Odbuduj mnie - wypalił.
Osłupiałam. Pies cofnął się w mrok. Zamknęłam oczy.
- Mam nadzieje że to jest żart... - wycedziłam przez zęby.
- Y... No... E... Nie - odpowiedział pies.
Zabiję idiotę. Zabiję przy pierwszej lepszej okazji.
- Jak ja mam to niby zrobić geniuszu - powiedziałam załamana i wściekła jednocześnie.
- No... Namów pracowników czy coś... ALBO SAMA MNIE ODNÓW!
- Zboczony jesteś - mruknęłam i spojrzałam na psa słabo.
Pies chciał coś powiedzieć ale przerwał mu straszliwy pisk mikrofonu.
- A! To dzisiaj! - krzyknął pies - Lily ma próbę przed śpiewem! Wyznaczyli ją na test czy będzie służyła też jako piosenkarka!
- Wiesz nie wiedziałam - ręce mi opadły i poszłam pod scenę obejrzeć próbę Lily. Freddy coś tam naprawiał w mikrofonie, a Toy Freddy ćwiczył z nią słowa piosenki. Bonnie patrzył tęsknie na gitarę, a dziewczyny gadały w kącie. Podeszłam nieśmiało do nich. Dołączyłam ale znow przerwał nam pisk. Tym razem Lily stanęła pewnie na scenie i zaczęła śpiewać. I według mnie to powinni ją wziąć na piosenkarkę. Nawet Dashełek uśmiechał się i nucił coś pod nosem. Koniec próby i dokładnie kiedy sójka wypowiedziała ostatnie słowo, 6 AM.
CDN
***
Dzisiaj nie ma ogłoszeń parafialnych ;P

Wyniki :[

No zadowolona nie jestem. Jeden test? Puppet zgarnął wszystko. Przykro mi. Miałeś błędnie jednak TRZY odpowiedzi.
1.a
Owszem, Star wbrew pozorom nie jest psem tylko lisem ;3 +
2.c
NO PEWNIE! Jest animatrnikiem "nowszej" technologii tal jak Toy'e, więc Toy wersji posiadać nie może. +
3.b
No oczywiście że Toy Star! +
4.a
Było z tym opowiadanie, więc odpowiedź jest poprawna. +
5.b (chyba)
Cóż... Tu był mały haczyk. Ale Dashie jest dobry. Często traci panowanie nad sobą, ale zły nie jest. +
6.c
Tak, dokładnie to wzorowany jest na moim psie. Nie z charakteru oczywiście, lecz z wyglądu. +
7.b
I pierwszy błąd. Był niby post, ale po dokładnym przeczytaniu wyraźne było napisane że nie będzie napisów takich jak "Od Star", "Od Lily". -
8.b
DOBRZE! +
9.c
Tak, w pierwszym opowiadaniu był uwzględniony jeszcze balon. Potem znikł. +
10.a
Drugi błąd. Nie był to kot, lecz lew. Miał być on zakochany w Lily, ale go usunęłam gdyż tych OC byłoby nieco za dużo. Koń i kot powstali na kartkach ale tylko lew doszedł do historii. Potem spadł z powrotem na kartki. -
11.b
Tak, rzuci w nią lekko zboczonym tekstem, potem zdenerwuje na lvl 1324438563876384634638746873 i uspokoi XD +
12.c (MANGEL TO ZROBIŁA! TO JEST POPRAWNA ODPOWIEDŹ! TAK MA BYĆ!)
MANGEL TEGO NIE ZROBIŁA! TO NIE JEST POPRAWNA ODPOWIEDŹ! TAK NIE MA BYĆ XD -

Z 12 pytań były 3 błędne. 9 dobrych odpowiedzi.

OD DZISIAJ NIE MOŻNA JUŻ WYSYŁAĆ TESTÓW AŻ DO NASTĘPNEGO!

Zaraz wrzucam opo i uwaga, uwaga... CHAT!

piątek, 17 kwietnia 2015

Rozdział VI - O jeden ruch za dużo (I/I)

W drodze do biura dołączył do mnie Dashie.
- Znów tam idziesz? - spytał.
- Tak! - oznajmiłam niby podekscytowana. - IDĘ TAM STARY! Będzie impreza!
Pies uśmiechnął się i przewrócił okiem. Jedno oko było sprawne ale drugie było puste więc tylko błyskało w mroku jak gwiazdka na niebie.
- Cześć Star! Znowu tu jesteś? Możesz powiedzieć swojej miłej koleżance żeby sobie... wiesz... poszła? - strażnik trzymając w ręce łeb Freddy'ego wskazał drugą w wentylacje.Toy Chica siedziała tam sobie z wrednym uśmieszkiem.
- Chica, wracaj grzecznie na scenę albo do kurnika, bardzo cię proszę! - uśmiechnęłam się. - Ten tu pan strażnik jest miły więc proszę go nie straszyć!
T. Chica zrobiła niewyraźną minę, potem lekko posmutniała i cofnęła się na scenę.
- Dziękuję bardzo - człowiek jakoś się uśmiechnął.
Zaśmiałam się, a przed oczami zrobiło mi się ciemno.
***
Na moim pyszczku była krew. Animatroniki były koło mnie. Wiedziały że byłam pokojowo nastawiona do strażników już od dawna, jedyne co wchodziło w grę to straszenie. Tym razem jednak człowiek leżał na ziemi we krwi. Nie... Ja nie mogłam tego zrobić. Zaczęłam się wycofywać. Odwróciłam się i odeszłam szybko. Schowałam się za jakimś pudełkiem w trzecim pokoju imprez. Zaczęłam cicho płakać. Nie chciałam. Nie chciałam zabijać. To wszystko był wypadek. To moja wina. I jednocześnie nie moja. Nie chciałam. Ale to przeze mnie. Zostałam stworzona do zabawiania dzieci, nie do zabijania. TO NIE MOJA WINA! Wstałam. Zaczęłam płakać. Ciemność mnie otuliła.
- Star? - usłyszałam łagodny głos i natychmiast usiadłam cicho. Miałam w nosie kto to był ale brzmiał raczej jak Freddy czy Dashie. A może Bonniacz?
- Idź stąd... - szepnęłam.
- Star nie mogę - zorientowałam się że to Freddy.
- Bo co? Chcesz przeprowadzić wywiad z wampirem? Czy może poznać animatronikową wersją Jeff'a the killera? - powiedziałam już trochę głośniej.
- Nie... My wiemy że nie zrobiłaś tego celowo. Wszyscy wiele razy straciliśmy kontrolę na sobą, ale żyjemy. Powinnaś się uspokoić.
Spojrzałam na Fredziaka smutnymi oczami.
CDN
***
STAR ZJADŁA CZŁOIWEKA! PŁACZMY!
Jest już pierwszy test wysłany, Puppet jedną rzecz masz źle ;P 

czwartek, 16 kwietnia 2015

I test Szarego Liseła

Witam! Star, Dashie i Lily dają wam test! Odpowiedzi były ujawnione od 16:38 do 17:38. Godzina. Więc... JEDZIEM Z TYM KOKOSEM! (Idiotko mówi się koksem ;-;)
Łatwy

1. Czym jest Star?
a. Lisem
b. Psem
c. Wilkiem

2. Czy Lily posiada Toy wersję?
a. Tak
b. Nie wiem
c. Nie

3. Z jakiego powodu Star była zniszczona?
a. Sama się poniszczyła
b. Zepsuła ją Toy Star.
c. Przez wiek.

4. Czy Star też straci kontrolę?
a. Tak
b. Nie
c. Niech tylko spróbuje to ją porwę gorzej niż T. Star!

Średni

5. Czy Dashie jest zły, czy po prostu często traci kontrolę?
a. ZUUUYYYYYY!!!
b. Traci kontrolę.
c. A skąd mam wiedzieć ;-;

6. Na czym wzorowany jest wygląd Toy Dashiego?
a. Toy Dashie wygląda jak stary Dashie
b. Nie ma Toy Dashie'go
c. Na psach rasy bolończyk

7. Czy wciąż można dołączać do bloga?
a. Tak, ale tylko jako autor. Formularzy i spisu członków NIE MA!
b. Nie, zostało to usunięte.
c. Tak.

8. Kiedy pojawi się Jeremy?
a. Jeremy już był.
b. Za dwa miesiące.
c. Jeremy to obecny strażnik.

Trudny

9. Czy obecna Star jest swojego pierwotnego wyglądu?
a. Tak
b. Najpierw miała być biała i mieć żółte oczy, bardziej przypominała Mangle.
c. Początkowo była jaśniejsza i nie miała sukienki. Był również balonik :3

10. Czy po za Star, Lily, Dashie'm, Toy Dashie'm i Toy Star są jeszcze jakieś postacie?
a. Pręgowany kot Sally.
b. Różowy lew imieniem Love.
c. Koń maści gniadej nazywający się Soren.

11.
Dashie zostanie odbudowany, przez kogo?
a. Przez strażnika
b. Przez Star
c. Odbudują go pracownicy pizzerii.

12. Kto tu wykona TBo87?
a. Star
b. Foxy
c. Mangle
d. Dashie
e. Lily
f. Toy Dashie i Toy Star
g. BB

SKARBECZKI! W niektórych musicie strzelać! Muhahahahaha! Nie dałam odpowiedzi!
Kto wygra dostanie tresowaną jaszczurkę.
Drugie miejsce to tresowana złota rybka.
Trzecie miejsce to ciastko.
***
Waflu imieniem Anty, przepraszam bardzo za użycie męskiej formy, już poprawione xd.

Jaszczurka na was liczy! Inaczej przestanie tańczyć kongę i zje meteoryt.

środa, 15 kwietnia 2015

Testeł!

JUTRO POJAWI SIĘ TESTEŁ!
Na godzinę dzisiaj pojawią się odpowiedzi. Potem zostaną usunięte. NIEKTÓRE pytanie będą łatwe ale będziecie musieli polować na podpowiedź caaały dzień. Bo kto cholerka będzie wiedział na czego wyglądzie wzorowany jest T. Dashie? Albo czy Dashie zostanie odbudowany? Albo czy Star też oszaleje? No dobra... Odpowiedź na jedno będzie w opowiadaniu. Tekście z opa.
ALE ABLI BABLI!
STAR MA JUTRO URODZINNNY!
Cieszmy się! Dam wam obrazek tej jaszczurki xd
~SmutnaJaszczurkaTańczącaKongęNaTęczowymMeteorycieZSera

Rozdział V - To ja? (II/II)

- Nie pykaj tak tą latarką! Zmarnujesz energię! - podniosłam głos.
- Wy... Wy umiecie mówić? - spytał się strażnik wciąż przerażony.
- Tak... przynajmniej nowi. Starzy mają uszkodzony moduł.
Podeszłam już bardzo blisko, dzielił nas metr.
- Ej Star! - usłyszałam bardziej już piskliwy i skrzeczący głos Dashie'go - Gdzie ty się plączesz?!
- Kto to mówi! - fuknęłam na psa, który dosłownie się plątał we własnym ednoszkielecie.
Naprawdę było mi go żal, całkowicie nie miał kostiumu nie licząc lekko obdartej głowy. Posiadał tylko rękę i nogę. Pozostałe dwie były zniszczone. Jego prawe ucho było w kostiumie tylko do połowy, reszta to ednoszkielet, a on sam na końcu się urywa.
- Freddy nie będzie zadowolony że gadasz z człowiekiem - mruknął Dashie.
Wbijając ostre pazury w sufit poruszał się z łatwością, jednak wtedy jedyną rzeczą jaką mógł trzymać był wtedy pysk lub opcjonalnie ogon w który zaplątywał trzymany obiekt. Puścił się i spadł na ziemię z głośnym gruchnięciem metalu.
- Star mogę cię o coś zapytać? - powiedział strażnik.
- Och... Jasne! - odpowiedziałam szczerząc ostre ząbki w uśmiechu.
- Czemu ostatni strażnik nocny jaki tu był skończył na cmentarzu?b- powiedział człowiek i zbladł.
- To przez tego pana tutaj co właśnie się dokoła ciebie owija i ZARAZ CIĘ UDUSI!!! - wydarłam się na Dashie'go i złapałam go za łeb. Odplątałam go i położyłam na podłogę, potem złapałam za łapy i wbiłam w sufit.
- A teraz zmykaj pobawić się z kolegami w kółko graniaste! - powiedziałam uśmiechając się jak idiotka.
Dashie zrobił coś typu "-,-", a potem... Wgryzł się w moją głowę. Zaczęłam się szarpać aż pies dobrowolnie puścił.
- TY DEBILU!!! ODDAWAJ MI TO NATYCHMIAST BO JAK DORWĘ TO BĘDZIESZ GORZEJ NIŻ MANGLE WYGLĄDAĆ!!! TY STARY BUCIE W DZIOBIE CHICI! - ruszyłam za psem który ze złośliwym uśmieszkiem na pyszczku trzymał w nim moje oko.
Poruszał się w prędkością Foxy'ego, który był naprawdę szybki. Animatroniki wyszły ze swoich pokoi i patrzyły na pościg ze śmiechem. Nie pamiętam odkąd Marionetka ostatnio tak się z kogoś śmiała. Serio czy ja bez jednego oka byłam taka śmieszna czy raczej Dashie który szybko się poruszał mimo swego stanu i trzymał w tym swoim pysku oko? W końcu złapałam go za ogon i pociągnęłam. Pies spadł zdziwiony z sufitu, a ja wyrwałam mu paczałkę z japy. Toy Chica podeszła do mnie.
- Wstawiasz do miejsca na oko, a potem delikatnie przyciskasz i od czasu od czasu trochę obracasz.
Bo 5 minutach mocowania się z okiem było już OK. Może było trochę nie równe ale kto do jasnej ciasnej patrzy czy wszystko jest idealnie dopasowane?
- Ej Dasheł, zgoda? - podeszłam do niego i wystawiłam w jego stronę rękę.
- No może... - pies uśmiechnął się szyderczo ale też wyciągnął łapkę.
Uśmiechnęłam się i odeszłam w stronę biura.
CDN
***
Nie wiem jak was ale nawet mnie rozwaliło ten stary but w dziobie Chici XD.
No Anty, kazałAŚ (XD) masz, większa przerwa i opo nieco dłuższe.
Może w następnym poście dam nowe projekty Dashie'go, Star i Lily :>. I oczywiście Jaszczurkę XD
~SmutnaJaszczurkaTańczącaKongęNaTęcozwymMeteorycieZSera

niedziela, 12 kwietnia 2015

TAK!!!

ZROBIŁAM NOWE PROJEKTY TROLOLOLO!11!!!1!!1111!!!!!
So jeszcze fajniejsze od tamtych :>
A ja mam wciąż w głowie dinozaura który wyszedł z nieudanego Dashiego... Star wyszła najłatwiej. I jest teraz trochę niebieska *u*
Do Dashie'go podchodziłam 2-3 razy.
A Lily nie mogłam narysować. Jest jeszcze nieskończona bo w końcu jakimś cudem ją narysowałam.
~Od dziś podpisuję się JaszczurkaTańczącaKongęNaMeteorycie

Why D:?

No i stało się... zgubiłam projekty Star, Dashie'go i Lily D:
Zapamiętałam tylko tyle że Dashie miał plamkę na ogonie i jaki miał łeb, Star też łeb i że miała kilka gwiazdek przy paczałce, a Lily... No dobra Lily zapamiętałam ale ją 2 godziny robiłam D:
Postaram się was nie zawieść. Jeśli jednak nie znajdę to nowe narysuję. I dorobię Toy Dashie'go :>
~Adminka

sobota, 11 kwietnia 2015

Rozdział V - To ja? (I/II) UWAGA KRÓTKIE XD

Ja... ja... byłam odnowiona! Zamiast małej kity na końcu ogona miałam teraz puszysty ogon lisa. Uzupełniono braki w kostiumie. Pysk został zszyty i ogólnie byłam tak jak byłam na początku. Jednak żal mi było biednego pieska. Został prawie rozmontowany i wyglądem przypominał Bonnie'go albo Mangle, a nie wesołego kundelka jakim był dawniej. Wciąż był jednak sprawny i mógł chodzić. I 12 AM. Chciałam wykorzystać moje nowe ciało. I ogólnie, nową mnie. Poszłam do korytarza i stanęłam przed strażnikiem. To był nowy gość, nie wiedział jeszcze zbyt wiele. Krzyknął kiedy mnie zobaczył.
- Proszę, nie krzycz... - powiedziałam.
I to był mój pierwszy wyczyn... To nie był jakiś wrzask czy zniekształcone mruczenie lecz prawdziwe, zrozumiałe słowa.
Strażnik był przerażony. Zaczęłam iść trochę śmielej.
- Nic ci nie zrobię. Nie jesteśmy źli.
Pyknął mi kilka razy w oczy. Ja byłam łagodna. Rozmawiałam z człowiekiem bo ludzku... TO JA?!
***
Przepraszam skarby że krótkie ale weny brak. ;<

czwartek, 9 kwietnia 2015

Rozdział IV - Z buta wjeżdżam! (nie no boski tytuł xd I/II)

Puściłam psa.
- Każdemu to już powiedziałeś?
- Tak... nie mogłem ciebie znaleźć - westchnął Dashie - Star! Jeśli ja znów stracę nad sobą kontrolę i kogoś zabiję!? Na przykład dziecko! - krzyknął pies przerażony.
- To ja stracę nad sobą i zabije ciebie! - fuknęłam na psa.
Cofnął uszy i wyszedł bo wybiła 6 AM. Wszyscy wrócili na swoje miejsca. Dzisiaj miało być przyjęcie czy coś. Urodziny? Impreza? W każdym razie każdy zebrał się w korytarzu. Nasz kochany Dashie pilnował wszystkich. Parę dzieci kręciło się koło niego. Wyglądałam z dziurki od klucza. Rodzice rozmawiali ze sobą, a nastolatkowie pykali w telefony. Jakiś chłopiec podszedł do Dashiego. Wtedy pies zaczął natarczywie ziewać. Miałam złe przeczucia.
- Ej Star, co jest? - powiedział Bonnie i podszedł do mnie.
- Chyba Dashie znów coś zrobi.
Oczy psa znów stały się czarne. Ponownie ziewnął, a ja nie wytrzymałam cofnęłam się i wzięłam rozbieg. Drzwi się wyważyły (Z BUTA WJEŻDŻAM!) i w ostatniej chwili odepchnęłam dziecko od psa. I to ja padłam ofiarą furii potwora. Wbił swoje ostre zęby w mój kostium i poważnie uszkodził egzoszkielet. Wydałam z siebie cichy jęk, a każdy wpatrywał się w mnie. Strażnicy byli przestraszeni i zdziwieni że ja, tak stary animatronik potrafię jeszcze ruszać się albo mieć siłę do wyważenia drzwi. Dziecko wstało powoli. Dashie odzyskał kontrolę nad sobą. Patrząc na to co zrobił delikatnie otworzył swoje szczęki i wrócił do pozycji stojącej. Na podłogę spadła łza. On nie chciał. W każdym razie to był ostatni dzień w którym był strażnikiem... Wpakowali go do miejsca na części zamienne. Potem coś pogadali między sobą i postanowili że mnie też schowają. Ale nie wiedziałam jaki mieli plan. Parę dni później wyłączyli mnie. Gdy się obudziłam bo nie mogłam poznać samej siebie.

środa, 8 kwietnia 2015

Rozdział III - Nowa (III/III) {Będzie si działo O.O}

- Dashie! - wypsnęło mi się, ale zaraz zakryłam pysk łapami. Nic nie mówiłam, nic nie mówiłam!
Nikt nie zwrócił na mnie uwagi. Pies wyprostował się. Zaczął szybko mrugać, a z każdym mrugnięciem białka oczu stawały się ciemniejsze, natomiast źrenice jaśniejsze. Zostawiliśmy go w spokoju. Kiedy jednak szliśmy coś uderzyło w nas potężnie. Gdy się otrząsnęliśmy przed nami biegł Dashie, ale w jaki dziwny sposób. Zamiast normalnie na dwóch nogach biec jak na niego przystało (wiecie, szybkość), on biegł na czterech z prędkością minimalnie geparda. Usłyszeliśmy krzyk. Pobiegliśmy najszybciej jak mogliśmy. Ale było za późno... W biurze pełno krwi, strażnik leżał przed zakrwawionym Dashie'm bez ruchu. Natomiast pies skierowany w naszą stronę patrzył się na nas z uśmiechem psychopaty. Stanęłam przed BB (obraz nieodpowiedni dla dziecka xd). Uśmiech powoli znikł. Oczy stały się normalne. Chciał do nas podejść, ale nie miał odwagi. Gdyby mógł powiedział by coś, ale nie mógł. Był przerażony tym co zrobił. Nie chciał... Nie chciał zabijać... Był robotem który miał zabawiać dzieci, dorosłych. Ogólnie ludzi. Nie zabijać. Nagle ten uśmiech znów się pojawił, a oczy powróciły. Uciekł z tą samą prędkością co wcześniej. Niektórzy się bali. Fredziaki rozglądały się. Ballon Boy chyba nawet płakał. Nawet Marionetka się tym zainteresowała. Ja uciekłam... Schowałam się do wentylacji. Przez całą pizzerię roznosiły się dźwięki jęków Marionetki...
- Teraz nie zasnę..! Kto mi będzie nakręcał pozytywkę! Freddy! Nakręć mi pozytywkę!
Nie wytrzymałam i wrzasnęłam:
- SAMA SE NAKRĘĆ!
Uciekłam do schowka na części zamienne. Nie posiedziałam tam długo. Drzwi uchyliły się i wszedł tam Dashie.
- Star? - szepnął swoim łagodnym i trochę wysokim głosem.
- Idź stąd! - odpowiedziałam.
- Czkeaj Star... ja... ja przepraszam... - wymruczał pies i opowiedział.
- No dobrze... - powiedziałam - wybaczam ci.
Przytuliłam psa.
CDN

wtorek, 7 kwietnia 2015

Rozdział III - Nowa (II/III)

Nie przejęliśmy się tym. No może tylko trochę Bonnie, bo schował się w trochę ciemniejszy kąt. To było... dziecko. Chyba strażnik sobie przysnął i nie zauważył że mała dziewczynka wchodzi do "zakazanego miejsca".
- Tu są inne animatroniki... Trochę straszne... Jakby stare wersje tamtych - powiedziała mała. - Tu jest stary Freddy, tu stary Bonnie, tu stara Chica, a tu... ty chyba jesteś stara Mangle. Ale wyglądasz bardziej na chłopaka. A ty? - to mówiąc dziewczynka zwróciła się do mnie. Jak ona mnie znalazła w tym mroku? Podeszłam do niej z głośnym skrzypieniem. Zbliżyłam swój łeb do jej ręki. Nie widziałam dziecka odkąd mnie schowano. Dotknęła mnie. Nagle do pokoju wpadł ktoś inny.
- ANNIE!!! Annie gdzie ty jesteś! Mama mnie zabije! - powiedziała nieco starsza dziewczyna, kiedy mnie spostrzegła. Potem obejrzała się i zobaczyła resztę.
- To tu cię schowano! - krzyknęła z entuzjazmem.
- Ją czyli kogo? - spytała się Annie.
- No Star! Widziałam ją ostatnio chyba rok temu! Tak samo jak Toy Star.
Otworzyłam pysk. Dziewczynki cofnęły się trochę. Zaczęłam wydawać coś w stylu jęczenia.
- Hy... hye... H-helioo - wykrztusiłam w końcu. Uszkodzony moduł głosu nie pomagał.
Starsza dziewczyna pogłaskała mnie i wyszła z powrotem zabierając Annie. I znów 12 AM. Dashie wstał natychmiast i poszedł do Dziecięcej Zatoczki. Tak samo jak my. Pytaliśmy nową która miały na imię Lily o wiele rzeczy (a Toy Freddy chyba się zakochał xd). Dashie który stał na uboczu westchnął.
- A chociaż nastraszyła strażnika? Och... Ona samym swoim wyglądem przestrasza! Patrz co zrobiłaś dla Toy Freddy'ego! - powiedział z lekką pretensją pies wskazując na dziwnie uśmiechniętego misia.
Wszyscy wybuchli śmiechem. Ale Old Freddy szybko spoważniał.
- Dashie ma rację. Jesteś miła i w ogóle ale musisz chociaż nastraszyć strażnika.
- RZUCĘ MU NA GŁOWĘ FARBĘ!!! - ryknęła z entuzjazmem Lily i wszyscy znów dostali głupawki.
- Dobra, a teraz uciekaj. Chcesz w końcu być z nami, nie? - spytała się Mangle.
Sójka kiwnęła potwierdzająco głową, a my zaprowadziliśmy ją na korytarz.
- Możesz przejść wentylami! - krzyknęli równo Bonbon i Toy Chica.
Lily uśmiechnęła się. Oni zniknęli w wentylacji i powiedzieli:
- Będziemy się obserwować.
No i sójka stanęła przed korytarzem. Strażnik zaświecił tam i nie przestraszył się ani trochę. Bo czego się tu bać? Uroczej sójki która chce ci namalować wąsy niezmywalnym mazakiem? Zajął się kamerami. Lily się zezłościła i podeszła bliżej. Strażnik znów zaświecił i cofnął się lekko na krześle. Spojrzał w kamery i teraz patrzył bardzo długo. Lily podeszła najbliżej jak się dało. Złapała monitor z kamerą i rzucił gdzieś w kąt. Rozłożyła ramiona na których wisiały pióra nadające jej realistyki i z krzykiem ugryzła człowieka w twarz. Potem puściła i zniknęła w korytarzu. Nie zabiła człowieka, ale zadała poważne obrażenia. Wszyscy jej gratulowali i w ogóle. Nawet ja się do niej uśmiechałam. Ale Dashie nie podzielał tej radości. Zdenerwował Lily. Ale trochę za mocno...
- Co taki mały śmierdziel jak ty może wiedzieć. Widząc ciebie ani razu nie zaatakowałeś człowieka! - krzyknęła mu prosto w pysk, a pies cofnął się. Sójka otoczyła go i stanęła na stole. Podniosła nogę z ostrymi szponami, które przy każdym kroku wydawały "szeleszczenie".
- Miłego dnia... - syknęła i drapnęła psa w głowę. Przewrócił się.
Kiedy wstał widoczna była wielka szpara na ciągnąca się od lewego ucha do pyska.
CDN
***
Zdobywamy czytelników skarby! :D
Od dzisiaj zdjęcieła nie będą w opowiadaniach. No może będą ale może. W następnym opowiadaniu będzie się działo o.o.

sobota, 4 kwietnia 2015

Rozdział III - Nowa (I/III)

I znów 12. Tym razem wszyscy w mgnieniu oka wstali ze swoich miejsc. Nie chcieliśmy dzisiaj straszyć strażnika. Zapomnieliśmy o psie który poszedł do naprawy. Zebraliśmy się przed wielkim pudłem.
- To podobno nowy animatronik - powiedziała Chica.
Na to odpowiedziało jej z pudła uderzenie. Podeszłam.
- Foxy! Come on! - zawołałam lisa.
Lisiasty wstał z miejsca i podszedł.
- Przytrzymaj pudełko, ok? - zapytałam się.
- Spoko! - odpowiedział Foxy i złapał skrzynię.
Ja wbiłam zęby w drewno i odchyliłam lekko tworząc małą dziurę. Z niej wyszedł... dziób. Podłużny i cienki. Ciemnoszary.
- Chica, Toy Chica, macie koleżankę! - krzyknęłam z entuzjazmem.
- Chica? Kto tam jeszcze jest? - szepnął "anonimowy dziób".
- Freddy, Foxy i Bonnie. Toy animatrony to Toy Freddy, Mangle i Toy Bonnie.
- Dobrze. A teraz... Teraz możecie już iść... - mruknął dziób już nieco głośniej, a my "zgodnie z rozkazem" rozkazem odeszliśmy straszyć strażnika. I znowu 6 AM. Wróciliśmy na swoje miejsca, tymczasem w pizzerii rozpoczęła się mała przebudowa Dziecięcej Zatoczki. Zamknięto pizzerię, więc pracownicy przestali. 12 AM i wstajemy, opowiadamy dla nowej o tym co dziś się działo i znów do straszenia, i tak do 6 AM. Potem wracamy na swoje miejsca. 3 dnia skończyli budowę. Stało się też parę innych rzeczy. Z trudem przenieśli skrzynię do Dziecięcej Zatoczki i otworzyli ją. Wyłoniła się z niej wysoka, chuda i dosyć ładna sójka. Otworzyła oczy. Rozejrzała się. Potem zaczęli w niej grzebać. Po chwili sójka stanęła przy płótnie i... zaczęła malować. Czyli ona miała być zabawką która maluje. Wrócił też Dashie. Nie poznawaliśmy go. Z stojących uszu zostały teraz wiszące, a ogon był znacznie wydłużony. Pysk zdecydowanie skrócony, a łapy wyglądały mniej realistycznie. Obroża zmieniona, dodana jedna łata. Widać było ostrzejsze zęby. Oczy były czymś pokryte i przez to błyszczały przyjaźnie. Przez to koncert z lekka nie wyszedł, gdyż Bonbon pomylił struny w gitarze, w Toy Chice coś się zacięło, a Toy Freddy? Coś się zepsuło w module głosu i zaciął się. W pokoju na części wymienne wszyscy ryczeli ze śmiechu. Nagle drzwi się uchyliły.
CDN

czwartek, 19 marca 2015

Od Star - Mały gryl >.< część 2

Pies był bezlitosny. Nie mogłam go poznać. Zawsze witał nowych strażników i czasami nawet ich pilnował przed 2 godziną. Po niej szedł na scenę i siedział tam do końca nocy, czasami tylko wchodził do wentylacji blokując przejście dla innych. A teraz? Gryzie tego człowieka gdzie popadnie. OK, nie ma ostrych zębów, ale jest BARDZO ciężki i może jedną łapą złamać duży kawałek drewna. Gdyby ustał strażnikowi na głowę byłoby już po nim, bo czaszka nie wytrzymałaby takiego ciężaru.
- Dashie! - krzyknęłam.
Pies odwrócił się i zniknął w wentylacji.'
***
- Ale jak mógł zaatakować? To przecież mały pieszczoszek, boi się krwi... - powiedział potem BonBon.
- To chyba moja wina... - szepnęłam.
Animatroniki skierowały wzrok w moją stronę.
- Nastraszyłam go trochę, chyba dostał krótkiego zawału. Dashie chcąc być lepszym wykorzystał to.
- Ale ja się go teraz boję... - mruknął BB.
- Głupi kundel dostał wścieklizny i tyle! - Marionetka jak zwykle miała jakiś negatywny komentarz w zanadrzu.
- Star... - zaczął cicho Balloon Boy - będzie z nim dobrze?
- Mam nadzieję - odpowiedziałam.
- Marną jak już...
Z cienia wyłonił się Dashełek. BB schował się za Freddym.
- Uwolniłeś mnie ale teraz robisz wszystko żeby dowiedzieli się o mnie i znów mnie zamknęli. Dlaczego? - spytałam się.
- Bo myślałem że ty będziesz ze mną. Ale ty wybrałaś ich. A ja mam mniej szans na wygraną. Zamiast tego postanowiłem żeby dostać się do was...
W cieniu zobaczyliśmy szeroki uśmiech.
- Życzę miłego wyjazdu w wspomnienia...! - powiedział pies.
Zanim się zorientowałam rzucił mi się na kark.  Rzucił mną w nieoświetlone miejsce, a jego zawsze niebieskie, radosne oczy były teraz czerwone. Nasze oczy świeciły w ciemnościach, dlatego mogli ocenić że pies wygrywał.
To miało przedstawić Dashełka gryzącego Star w kark ;P
Zdenerwowałam się. Gdy pies zamierzał odgryźć mi kostium uderzyłam go tylną nogą wyrzucając go na światło. Wstałam i jakimś cudem udało mi się wyjść na oświetlone miejsce.
- Uważaj! - krzyknął Balloon Boy.
Zrobiłam unik. Dashie uderzył w podłogę. Animatroniki właśnie miały z nim skończyć kiedy usłyszeliśmy dzwony.
- NIEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE!!!!!!!!!! - ryknął Freddy - CZEMU AKURAT TERAZ!?
Z ociąganiem wrócił na swoje miejsce. Reszta tak samo. Dashie wstał i otrzepał się. Usiadł przy wejściu czekając na otwarcie pizzerii. Zdezorientowana zaczęłam kręcić głową.
- Psst! Chodź tutaj! - usłyszałam i zobaczyłam Foxy'ego który uchylał drzwi do jakiegoś pokoju. Weszłam tam niechętnie. Był tam biedny Bonnie, Chica, stary Freddy (ten co się tak darł XD) i Foxy. Uśmiechnęłam się i szybko wlazłam w najciemniejszy kąt pokoju...
CDN

środa, 18 marca 2015

Od Star - Mały gryl >.< część 1

- OK, możesz być... - mruknął Fredziak.
- Dobra! - wykrzyknęłam i zaniosłam człowieczka z powrotem do biura.
Potem nie wróciłam do Freddy'ego tylko usiadłam przy maleńkiej karuzeli. Lis, kurczak, królik i miś. Oni są wszędzie! Nagle usłyszałam cichy, dziecięcy śmiech. "Nastawiłam uszu". Z cienia wyłonił się nikt inny jak Balloon Boy. Spojrzałam na niego.
- Nie, nie kupię Balona - burknęłam.
- Ale ja nic nie mówię... - szepnął dzieciak.
- To zamknij tą swoją jadaczkę, a nie się szczerzysz. Mucha ci tam wleci!
BB zrobił coś typu "-,-".
- Ja się chciałem coś zapytać - powiedział Balloon Boy.
- Czego?
- Czemu tam siedziałaś? - zapytał się BB.
- Bo byłam zniszczona i nawet ciebie woleli by zobaczyć niż mnie... - burknęłam.
Potem było następne pytanie i następne. Teraz wiem dlaczego nazywają go F*ck Boy'em. Wstałam i zaczęłam iść z nadzieją że dzieciak wreszcie się odczepi. Ale on łaził za mną krok w krok. Ciągle gadał, a ja już 7 razy odpowiedziałam na pytanie "Czemu tam siedziałaś". Ale z drugiej strony. Nawet miły, nie pamiętam abym godzinę temu słyszała ten jego głos kiedy reszta ujadała ze śmiechu. Szliśmy tak dalej kiedy oślepiło mnie światło latarki. BB schował się za moją małą kitą na końcówce ogona. Strażnik wiedział już kogo się bać. Nie ważył się założyć tej gęby Fredziaka. Pikał tak bezczynnie mi w oczy.
- Marnujesz energię! - krzyknęłam, ale zamiast dźwięku wydałam dziki wrzask.
Człowiek zdecydował że zajmie się sprawdzaniem kamer. Odwróciłam się ale małego gryla już nie było. Wystraszył się czy co? W każdym razie ja postanowiłam podejść do strażnika bliżej. Kiedy zaświecił latarką w korytarz krzyknął. Aż tak było źle? Znów założył kamery. Podeszłam najbliżej jak mogłam. Kiedy zdjął kamery wrzasnęłam mu prosto w twarz i znikłam. On natomiast... przestał się ruszać. Oddychał szybko. Patrzyłam zza szpary do jego pokoju. Wtem nadbiegł Dashie i zrobi coś czego nigdy by nie zrobił. Skoczył na człowieka z głośnym szczekaniem co zaalarmowało resztę...
CDN
***
Przepraszam że nie ma obrazka, pisałam to o 22 i mama kazała iść spać ;<

niedziela, 15 marca 2015

Od Star - Obudzenie po latach... część 2 (ostatnia)

Całe te stado rechotało, tylko smutny Dashie próbował przecisnąć się przez tłum. Nie wytrzymałam...
- Ej! A ty to niby lepszy, co Fredziu? - warknęłam. - Wyzywasz mnie od szmat, a sam masz kolor g*wna murzyna! Jestem taka jak wy, czyli obrzydliwa! Nawet te toy wersje są idiotyczne!!!
Freddy osłupiał. Był tutaj dowódcą, więc rzadko który animtronik by tak się do niego odezwał.
- Taka jak my? - zaczął z pretensją. - Nie jesteśmy najpiękniejsi, ty też ale nawet raz nie podeszłaś do strażnika. Chcesz być z nami - przynieś nam strażnika. Może coś załatwimy... - mruknął.
- Zgoda - powiedziałam i odwróciłam się. Szłam w stronę dźwięku zepsutego telewizora. Po pięciu minutach drogi doszłam. Przywarłam do ściany, i już miałam zaatakować kiedy usłyszałam dziecięcy śmiech.

- Balloon Boy... - pomyślałam.
Kiedy ucichł postanowiłam że nie będę taka obojętna i nastraszę strażnika. Podniosłam niezwykle realistyczną łapę z pazurami i uderzyłam nią w ścianę. Echo odbiło się po pizzerii, a moja ofiara krzyknęła. Niewiele myśląc wyskoczyłam na strażnika. Przewróciłam go i przytrzymałam łapą aby nie uciekł. Złapałam go za koszulkę i... wypuściłam. Co ja robię?! Atakuje niewinnego człowieka bo jakiś zepsuty niedźwiedź mi grozi. Spojrzałam na człowieka. On założył coś w stylu maski Freddy'ego. Teraz się wściekłam. Złapałam za maskę i zgniotłam ją szczękami. Potem za kołnierz tego gościa i zaniosłam do sali. Freddy gapił się na mnie. Potem na lekko poplamionego krwią człowieka. Dashie patrzył zza niego smutnym wzrokiem na mój pysk.
CDN
***
Przepraszam że zdjęcie nie wycieniowane ale robiłam je na szybko ;<
A już niedługo będzie można dołączać do bloga :D

sobota, 14 marca 2015

Od Star - Obudzenie po latach... część 1

To było straszne. Jak moja toy wersja zaprowadziła mnie na zaplecze. Zamknęła drzwi, a potem rozszarpała. Wydarła mi moją "sierść" z ogona pozostawiając małą kitkę na końcu. Pazurami rozdarła kostium na pysku i kończynach. Przebiła balon z napisem "Hello!". Zrobiła mi w sukience dziurę tak głęboką że dostała się do kostiumu. Kiedy zaczęłam się bronić i chciałam ją ugryźć, rozdarłam kostium na pysku i do dzisiaj mam tam wielką rozprutą dziurę. A ona była plastikowa, inteligentniejsza i trwalsza. Jedynie co mogłam jej zrobić do zdrapać z niej farbę. Na końcu przedarła mnie na dwie części rzucając tą tylną o ścianę. Skutkiem było poważne uszkodzenie łap. Potem wyszła. Tak po prostu pozostawiła mnie na podłodze z ledwie trzymającym się okiem, rozdartym pyskiem i przebitym balonem. Dopiero następnego dnia radosny jak zwykle Dashie znalazł mnie. Reszta tych "starych" animatroników patrzyła na mnie z pogardą i współczuciem jednocześnie.  Ludzie naprawili moje oko i łapy. Złączyli części i zostawili schowaną w najdalszym kącie graciarni. A teraz jak zwykle patrzyłam się w drzwi z utęsknieniem. Minęło już kilka lat. A może miesięcy... Wtem coś w nie uderzyło i zobaczyłam utęsknione światło. Na wyważonych drzwiach leżał Dashie. Nad nim stał Foxy. Gniewnie wpatrywał się w łaciatego psa, który wiecznie uśmiechnięty teraz warczał na niego. Przyglądałam się tej scenie z ukrycia. Gdy jednak Foxy uniósł rękę zaciśniętą w pięść wyskoczyłam zza szafki krzycząc:
- Nie!!!
Mimo że nasze moduły głosu były uszkodzone i tak rozumieliśmy siebie doskonale. Foxy wytrzeszczył na mnie oczy. Pomogłam Dashie'mu wstać, a on uśmiechnął się. Wyszłam ze starego pokoju wymijając zaskoczonego lisa. Stanęłam na środku sali. Była noc. Nagle usłyszałam mechaniczny zgrzyt. Odwróciłam się i spojrzałam prosto w kamerę. Po pizzerii rozniósł się głos z mikrofonu:
- Niech przerażająca, zepsuta, szara lisica wraca tam skąd się pojawiła!!!
Warknęłam, choć dla strażnika było to bardziej jak ryknięcie lwa. Usłyszałam za sobą szyderczy śmiech. Stały za mną wszystkie animatroniki. Prawdopodobnie wróżbita Foxy powiedział wszystkim o moim przebudzeniu (sen zimowy, heh), lecz trochę zmienił formę. Usłyszałam różne szepty, nawet popsuta Mangle nie zawahała się szepnąć "brzydactwo". Na czele tej zgrai wyszedł Freddy. Wyzwał mnie od szmat i paskud, a cała jego kompania śmiała się. Nawet przez mikrofon było słychać cichy śmiech. Z oka spłynęła mi łza.
CDN

Witamy

Jest to blog o z opowiadaniami z moimi OC z FNaF'a. Życzę miłego czytania opowiadań ^^
Będziecie mogli wysyłać swoje własne OC i pisać z nimi opowiadania, wystarczy tylko jego wygląd i opis ;3
~Star i Dashie